sobota, 4 stycznia 2014

31. "To jest nasze ostatnie spotkanie"

- Chodź do mnie na ręce księżniczko. Ile można leżeć w jednym miejscu?
Demi obserwowała Joe'go wpatrzonego w Maddie, jak w obraz. Nie widzieli jej trzy dni, a on zdążył się za nią stęsknić. Dziewczynka uśmiechała się na jego widok od ucha do ucha i wyciągała do niego ręce, od kiedy tylko go zobaczyła. Próbowała zwrócić na siebie uwagę chłopaka, popiskując co raz głośniej i z co raz większą niecierpliwością. Na szczęście jednak jej prośba została szybko wysłuchana i po chwili jej ulubiony wujek nosił ją na rękach, a ona starała się objąć rączkami jego twarz i śmiała się przy tym głośno. Oboje z resztą byli bardzo szczęśliwi w swoim towarzystwie i nie potrzebowali nikogo więcej. W takich momentach Demi zakochiwała się w brunecie jeszcze mocniej. Nawet gdy miał gorszy dzień, gdy był na coś lub kogoś zły, to mała zawsze potrafiła poprawić mu humor. Przy niej stawał się jeszcze bardziej czuły i opiekuńczy niż był zazwyczaj.
- Poczekaj chwilę. – Podeszła do nich i poprawiła różową opaskę z koronkowym kwiatuszkiem, która zsunęła się z uszu dziewczynki. Mała krzywiła się przez chwilę, ale szybko wróciła do ciągnięcia Joe'go za nos.
- No no, nie powiem, ale pasuje wam taka mała królewna.
Kevin wszedł do salonu, a kilka sekund później dołączyła do niego Dani. Oboje uśmiechali się, patrząc na to na Joe'go, to na Maddie, to właśnie na nią. Demi poczuła, jak jej policzki przybierają barwę szkarłatu na samą myśl o tym, że ona i Joe... Mieliby mieć dziecko. Marzyła o rodzinie, ale nie teraz.
- Może kiedyś. - Chłopak spojrzał na swoją dziewczynę, która wyglądała na przerażoną tą wizją. To "kiedyś" będzie zdecydowanie odległe. Zwłaszcza że Dems raczej nie pozwalała mu na większe zbliżenie się do niej, a on nie nalegał za bardzo. Czasem tylko sugerował jej delikatnie, że powinna bardziej mu ufać. Mówiła, że ufa, ale nic się nie zmieniało. - Na razie trzeba zająć się tym małym żuczkiem. - Połaskotał ją w szyję, a dziewczynka roześmiała się w głos.
- Zostaniecie na obiedzie?
Demi obawiała się, że Dani w końcu to zaproponuje i tak też się stało. I nie, nie dlatego że nie chciała zostać, ale dlatego że przez ostatni miesiąc przesiadywali tu z Joe przez większą ilość czasu i czuła się z tym źle. Uważała, że Dani, Kev i Maddie potrzebują chwili dla siebie, jako dla rodziny i nie muszą bez przerwy ich gościć. Jej chłopak widział to inaczej. Uwielbiał Małą i chciał spędzać z nią, jak najwięcej czasu.
- Chyba nie powinniśmy, prawda Joe? - Spojrzała na niego, gdy opowiadał swojej bratanicy, jak będą się bawić w wakacje. Słuchała go uważnie, z rozdziawioną buzią, jakby chłonęła każde jego słowo.
- Co? Tak, tak nie powinniśmy. - Odpowiedział jej po chwili i spojrzał przepraszająco na Maddie. Nie miał ochoty jeszcze wychodzić i żegnać się z nią, ale rozmawiał o tym z Demi i musiał przyznać, że miała trochę racji. Z żalem, ale oddał dziewczynkę w ręce Dani
- Ależ nie ma mowy. Zostajecie i to bez gadania.
Do rozmowy włączył się Kevin i kategorycznie zabronił im powrotu do szkoły. Demi zdawała sobie sprawę, że nie ma z nim co dyskutować, bo jak sobie coś postanowił to nikt nie był w stanie się mu sprzeciwić. Przypominał w tym trochę panią Jonas, choć był zdecydowanie bardziej przyjazny i na nikogo nie patrzył z góry.
Dani go poparła i wyszła z salonu, by nakryć do stołu. Dems chciała jej pomóc, ale kobieta  odmówiła i powiedziała jej, że lepiej będzie jak zostanie z Joe i z Maddie. W tym samym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi i Kevin, mamrocząc coś pod nosem poszedł otworzyć.
- Wiesz Maddie - odezwał się Joe, który znów trzymał ją na rękach i był z tego powodu niesamowicie szczęśliwy. - Jesteś taka śliczna, jak ciocia Demi.
Demi zarumieniła się na te słowa. Zawsze działo się z nią tak samo, gdy Joe prawił jej komplementy.
- I znajdziesz sobie chłopaka tak przystojnego, jak wujek Joey...
Zbliżyła się do chłopaka i pocałowała go, a on objął ją czule i uśmiechnął się do niej.
- Widzę, że przeszkadzam.
Demi myślała, że śni się jeden z jej najgorszych koszmarów. Wyrwała się z objęć Joe i stanęła, jak najdalej od niego. Denise Jonas stała przed nimi, w całej okazałości.
- Jestem ciekawa, kiedy złapiesz mojego syna na dziecko. A może już to zrobiłaś?
Spojrzała na brzuch Demi, jakby rzeczywiście już do tego doszło.
- Jeśli masz obrażać Demi, to daruj sobie mamo.
Joe wycedził przez zaciśnięte zęby i mocno chwycił ją za dłoń. Tak mocno, że aż sama się zdziwiła.
- Nie obrażam jej, tylko wiem, że ta dziewucha ma zamiar złapać cię na dzieciaka.
Demi było przykro. Nigdy nawet taki pomysł nie przeszedł jej przez myśl. Kochała Joe'go i na nic nie chciała go złapać, a tym bardziej na dziecko. Jeśli kiedyś będą je mieli to tylko dlatego że sami będą tego chcieli. Spojrzała na niego. Już tracił panowanie nad sobą i tylko resztkami sił powstrzymywał się, żeby nie wybuchnąć. Pewnie dużą rolę grała tu Maddie, którą wciąż trzymał na rękach i mocno przytulał.
- I dlaczego w ogóle pozwoliliście jej tu wejść?
Denise Jonas z pretensją w głosie spytała swojego najstarszego syna i synową, którzy zdążyli wejść do salonu, jakby doskonale zdawali sobie sprawę, co się wydarzy. Na pewno wiedzieli, mając w pamięci ostatnią awanturę z chrzcin córki.
- Demi jest zawsze u nas mile widziana, mamo.
Kevin zabrał córkę z rąk brata, gdy ta zaczęła płakać. Chyba wyczuwała atmosferę w pokoju, która z sekundy na sekundę robiła się co raz gęstsza.
- Po tym, co zrobiła?
Na twarzy pani Jonas malowało się prawdziwe zgorszenie. Jakby nigdy wcześniej w swoim życiu nie słyszała większej obelgi.
- Mamo...
Dani pokręciła głową, zabrała córeczkę z rąk Kevina i wyszła z pomieszczenia. Joe chciał coś powiedzieć, ale Demi go powstrzymała.
- Nie wykorzystuję Joe i nie próbuję go w nic wciągnąć. - Odezwała się w końcu, czując, że to jej obowiązek zabrać głos w całej dyskusji.
Denise spojrzała na nią z odrazą, ale nic nie odpowiedziała. Zwróciła się natomiast do swojego syna.
- Joseph ojciec jest na ciebie wściekły, ale ci wybaczy, gdy go przeprosisz i zdecydujesz pójść na studia. Przyśle ci samochód i odblokuje konta w banku, a na wakacje dostaniesz cudowny prezent.
Demi poczuła, jak Joe puścił jej dłoń i wyszedł naprzód, z wściekłą miną. Próbowała go powstrzymać, ale nie miała tyle siły, co on.
- Czy ty myślisz, że ojciec może mnie kupić tak, jak przez całe życie kupował ciebie i twoje bycie z nim?!
W salonie zaległa cisza jeszcze gorsza i przytłaczająca od poprzedniej. Kobieta i jej syn mierzyli się teraz wzrokiem.
- Joseph...
- Nawet nie próbuj zaprzeczać, mamo. Dostawałaś kolejne kolczyki, drogie zagraniczne wycieczki, prawdziwe futra, my dostawaliśmy zabawki, ale nigdy miłości. - Tu zrobił głębszy oddech i przerwał na chwilę, jakby wahał się czy to powiedzieć czy nie. - Z resztą ty nie potrafisz jej okazywać. Nikomu. Jesteś zimna, jak lód.
Chwilę później kobieta wymierzyła mu solidny policzek.
- Jak śmiesz tak do mnie mówić? Takim tonem?
Nawet nie dotknął obolałego miejsca. Stał dalej niewzruszony, jakby przyzwyczaił się już dawno, że ta najważniejsza kobieta w jego życiu zadaje mu tylko i wyłącznie ból.
Demi zauważyła, że na twarzy kobiety nie pojawił się smutek czy poczucie winy, a złość. Złość za to, że ktoś w końcu wygarnął jej prawdę.
- Takim samym tonem, mówiłaś do nas ty, pamiętasz? Ty i ojciec, jeśli oczywiście udało mu się nas zauważyć.
Denise pobielały, a potem poczerwieniały policzki. Żyłka na jej czole pulsowała niebezpiecznie, z każdą upływającą sekundą co raz szybciej.
- Joe, przesadzasz...
Kevin chyba próbował załagodzić całą sytuację, ale marnie mu to szło, boe Joe zupełnie go nie słuchał.
- Na wasze nieszczęście nie jesteśmy potworami. Kev ma Dani, Maddie i teatr, Nick jest z Seleną, a ja jestem i będę z Demi, choć byście mieli się do mnie nigdy więcej nie odezwać. Szczerze? Nie zależy mi.
Kobieta odwróciła się w stronę swojego najstarszego syna.
- Nic nie powiesz swojemu bratu?
Spytała, jakby oczekiwała od niego, że będzie jej bronił z całych sił. Kevin nie odzywał się przez dłuższą chwilę.
- Przepraszam, ale nie mogę. Gdyby zależało wam na szczęściu waszych dzieci, zaakceptowalibyście ich wybory i wspierali ich w tym, zwłaszcza, że oni nie robią nic złego. Chcą być szczęśliwi. Ty też byś mogła spróbować.
- W takim razie nic tu po mnie.
Zaczęła kierować się stronę wyjścia po raz ostatni obrzucając Demi chłodnym spojrzeniem.
- Zmarnujesz sobie życie, Joe, ale to już nie moja sprawa. Dziwi mnie tylko, że twój brat ci w tym pomaga. Widocznie również ma słabość do cierpiętnic i ofiar losu. To nasze ostatnie spotkanie.
- Mam nadzieję.
Odparł poważnie Joe, niewzruszony słowami matki, choć Demi dobrze wiedziała, że w środku cały się trząsł. Położyła mu dłoń na ramieniu, by dodać mu wsparcia. Sama nie wyobrażała sobie, jak miałaby stracić kontakt z własną mamą. No ale od zawsze były blisko, zwłaszcza od śmierci taty.
- Do widzenia.
Odwróciła się na pięcie i wyszła, a oni usłyszeli jedynie huk zamykanych drzwi. W salonie nikt się nie odezwał. Joe odsunął się od dziewczyny i podszedł do okna, obserwując jak matka wsiada do samochodu. To samo zrobił Kevin. Chyba mieli nadzieję, że się odwróci, ale tak się nie stało.
- I jak?
Dołączyła do nich Dani, a gdy zobaczyła minę swojego męża wszystko stało się dla niej jasne.
- Przykro mi.
Przytuliła swojego męża, a on wzruszył ramionami i postarał się uśmiechnąć. To była gorzka rozmowa i już nic nie cofnie słów, które zostały wypowiedziane.
- Idę do Maddie.
Joe przerwał ciszę, ale jego głos był tak obcy i szorstki, że Demi go nie poznawała. Jedynie imię małej powiedział nieco cieplej. Chciała iść za nim, by go pocieszyć, bo tego teraz potrzebował, ale Kev ją przed tym powstrzymał.

- Zostaw, gdy będzie chciał, sam po ciebie przyjdzie.

*
Selena stała na samym środku opustoszałego dziedzińca nerwowo rozglądając się wokół. Wszyscy uczniowie, korzystając z wyjazdu integracyjnego profesorów pilnujących porządku w kampusie, jak i w okolicach szkoły, postanowili spędzić czas na całonocnych imprezach, jak najdalej od  tego starego zamczyska. Ona z Nickiem również postanowili wybrać się na miasto, żeby trochę się rozluźnić, jednakże coś skutecznie pokrzyżowało jej plan zakładający dobrą zabawę do rana, na domiar złego zaś jej chłopak spóźniał się już prawie pięć minut. Po raz kolejny obróciła się wokół własnej osi, próbując wypatrzeć Nicholasa wyłaniającego się z któregoś z korytarzy, jednak na próżno. Zamknęła na chwilę oczy i wzięła głęboki oddech. W końcu zawsze był spóźnialski. Swoją drogą opustoszały plac West High w godzinach wieczornych, kiedy pozbawiony był wszelkiej obecności rozwrzeszczanych i zaaferowanych swoimi przyziemnymi problemami nastolatków miał w sobie coś specjalnego. Dochodziła dwudziesta pierwsza, mimo wszystko jednak, jak przystało na ostatni tydzień maja, było całkiem ciepło. Na całe szczęście nie padało, a niebo będąc prawie całkowicie bezchmurnym, ukazywało mleczną tarczę księżyca w całej swej okazałości. Tak, zdecydowanie, to więzienie, zwane potocznie szkołą z internatem, miało jednak trochę swoistego uroku.
Spojrzała po raz kolejny w kierunku głównego budynku szkoły, którego cała północna ściana pokryta była zielonymi pędami winorośli i mchem, tak bardzo normalnymi w tym przypadku. Zegar umiejscowiony dokładnie  nad frontowymi drzwiami wskazywał dokładnie pięć minut do dwudziestej pierwszej, dlatego w myślach odnotowała mu kolejne dwie minuty spóźnienia.
- Cześć skarbie. 
Zaszedł ją od tyłu i delikatnie musnął jej szyję. Jednocześnie poczuła jego dłonie obejmujące ją w talii. - Nawet nie wiesz, jak nieziemsko dzisiaj wyglądasz...
Delikatnie rozluźniła się i uśmiechnęła, słysząc ten komplement.
Miała na sobie zwiewną, zieloną sukienkę przed kolano i delikatne sandałki na płaskim obcasie, co zdecydowanie nie było w jej guście. Lubiła jednak od czasu do czasu poświęcić się tylko po to, by zobaczyć te przyjemne iskierki w oczach Nicka.
- Dziękuję, ale to i tak nie zmienia faktu, że się spóźniłeś. - Obdarowała go wzrokiem pełnym dezaprobaty. -  Znowu.
- Przepraszam, ale musiałem upewnić się co do pewnej rzeczy. - Na samą myśl uśmiechał się, jak głupi. Naprawdę nic lepszego nie mogło się zdarzyć w jego obecnej sytuacji. - No i zdaje się, że...
- Że?
 - Zdecydowanie mamy co świętować. - Złapał ją za dłoń i pociągnął w stronę ogromnej żeliwnej bramy, będącej ostatnią obok ogromnego kamiennego muru przeszkodą, dzielącą ich od Hinnersville.
- O czymś nie wiem? - Zdecydowanie nie lubiła niespodzianek. Zazwyczaj kojarzyły jej się mało pozytywnie. Uwielbiała być dobrze poinformowana i twardo stąpać po ziemi.
- Pamiętasz, jak mówiłem, że chciałbym wreszcie na poważnie zająć się piłką?
- Tak... - Nie zupełnie wiedziała, o co tym razem mu chodzi. Bo Nick właściwie ciągle mówił tylko i wyłącznie o piłce. Odkąd pamiętała był niezwykle monotematyczny.
- Powoli zbliża się koniec sezonu, a po ostatnim meczu w Brenton spotkałem się z łowcą talentów jednego z pierwszoligowych klubów. - Już dawno nie widziała go tak rozradowanego. Wyglądał co najmniej, jak sześciolatek po rozpakowaniu prezentu gwiazdkowego.
- I co było dalej? - Zagadnęła z połowicznym zainteresowaniem.
- Nie chciałem ci nic mówić, bo jeszcze nie byłem tego pewien, ale właśnie przed chwilą dostałem potwierdzenie. - Zatrzymali się na chwilę, a Nick obdarzył ją ogromnym uśmiechem. Wydawać się mogło, że za chwilę zacznie skakać, jak maleńki podekscytowany chłopczyk.
- Czego? - Była coraz bardziej zainteresowana, jednak on, jak to miał w zwyczaju uwielbiał stopniować napięcie, doprowadzając ją tym do szewskiej pasji.
 - Od września będę grał w ich profesjonalnej drużynie! - Prawie wykrzyknął, ściskając mocniej jej lewą dłoń. - Nie jest to daleko, dlatego też póki co będę dojeżdżał na mecze i treningi, no ale przynajmniej coś będę z tego miał. Może nie za wiele, ale jednak...
- To wspaniale! -  Wspięła się na palce i pocałowała go w usta. Naprawdę cieszyła się jego szczęściem. Tym bardziej, jeśli spełniał właśnie swoje największe marzenie.
- Dlatego, zamierzam zabrać teraz moją ukochaną dziewczynę na kolację do cholernie drogiej knajpy i porządnie uczcić ten sukces. - Uśmiechnął się ciepło i po raz kolejny tego wieczora splótł swe palce z jej, po czym pociągnął ją w tylko sobie znanym kierunku.
- Nick...
- Chyba nie zamierzasz mi się sprzeciwić? -  Poruszał zabawnie brwiami, jednak to wcale nie wywołało uśmiechu na twarzy jego dziewczyny. - Coś się stało?
Przystanęli na chwilę w pobliżu niewielkiej księgarni, znajdującej się przy samym końcu niewielkiej uliczki, prowadzącej ku centrum. Na chodniku, tuż obok witryny stała drewniana parkowa ławeczka pomalowana błękitną farbą. Selena bez większego zawahania usiadła na niej i wzięła głęboki wdech.
- Myślę, że powinniśmy poważnie porozmawiać.
- Sel. - Ukucnął tuż przed nią, jednak nie zaszczyciła go nawet spojrzeniem. - Proszę cię, odezwij się wreszcie, bo zaczynam się bać...
- Naprawdę chcesz wiedzieć? - To pytanie było zdecydowanie najmniej sensowną rzeczą, jaką mogła powiedzieć w tej sytuacji, jednak zupełnie nie potrafiła zebrać się w sobie. Jakby żadne z istniejących, znanych jej słów było bezużyteczne w tym przypadku.
- Przecież wiesz, że powinniśmy sobie mówić o wszystkim...
- Wiem. -  Miała zrobić to już wcześniej, kiedy wszystkie emocje były świeże, ale nie znalazła właściwego momentu. - No bo ja...
- Tak? - Widząc prawie całkowicie bladą twarz Seleny spodziewał się dosłownie najgorszego, jednak postanowił poczekać, aż w końcu odważy mu się powiedzieć o tej, jak uważała bardzo ważnej sprawie.
- Nick, ja naprawdę przepraszam. - Mówiąc to rozpłakała się jak małe dziecko. W końcu fazę złości i wyparcia miała już za sobą. Gorzej jednak było jej pogodzić się z samym faktem, który to  całkowicie ją przytłaczał. - Naprawdę.... bardzo cię przepraszam.
- Ale za co?
Próbowała choć na chwilę się uspokoić, choć nie wychodziło jej to zupełnie. Nick jednak niestrudzenie starał się przywrócić ją do porządku, delikatnie głaszcząc po kolanie i czekając na dalszy ciąg wydarzeń. Widziała jak bardzo się przejął, co wzbudziło w niej jeszcze większą salwę płaczu.
- Bo ja... - wychlipała żałośnie. - Jestem z tobą w ciąży, Nick!

8 komentarzy:

  1. No, no rodzina Jonas znów się powiększy... :) Współczuję im takich rodziców.... Dobrze że pomimo tego wyrośli na normalnych ludzi i potrafią się im postawić..... Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale sie porobiło :O Fajnie że Joe "walczy" o to żeby być z Demi, ale współczuje im rodziców :c Nie spodziewałam się ciąży : o no nic, nie mogę się doczekać następnej notki! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No wspaniale. Matka zarzuciła Demi, że chce złapać Joe na dziecko, a to Selena jest w ciąży z Nickiem xd Weźcie wprowadźcie też innych bohaterów, bo mam wrażenie jakby było czterech głównych bohaterów i czterech drugoplanowych xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow tylko tyle ciąża Sel jest dla mnie dużym zaskoczeniem , a Joe dobrze zrobił :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie spodziewałam się tego że Sel będzie w ciąży ciekawe jak na to zareaguje Nick. Cieszę się z tego że Joe powiedział to swojej matce naprawdę wspólczuje im rodziców i szkoda mi Demi bo ona strasznie się tym przejmuje

    OdpowiedzUsuń
  6. Omg. Zabije ich rodzicow. Psuja ich ten idealny swiat -.- prawie rozwalili im zwiazki. Ciekawi mnie ile joe wytrzyma jeszcze w celibacie xd Mam nadzieje ze demi nie bd go torturowac. A selena....uhuhu nickus bd mial nowe zajecie. Zostanie tatusiem ^^ nie moge sie doczekac nn *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział bardzo ciekawy. Wreszcie ktoś postawił się i wygarnął tej wstrętnej babie jaki z niej potwór. Fajnie, że Kevin stanął po stronie brata, a nie za "matką" (w cudzysłowie, bo prawdziwa mama chce dobra dzieci i cieszy się, jak są szczęśliwe, a nie rzuca kłody pod nogi). Zastanawia mnie tylko dlaczego Kevinowi nic nie truje o Dani i ją akceptuje. Wiem, że są po ślubie, ale chyba nie zmieniła nagle o niej zdania, a wcześniej jej nie lubiła. Ciąża Sel - bardzo interesujące, jak Nick do tego podejdzie - czy będzie ją wspierał, czy raczej będzie zły, że mu w karierze przeszkadza. Zapewne będzie musiał jakoś zarabiać, bo "mamusia" mu nie da na to dziecko, chyba, że na "zamknięcie" ust Seleny i usunięcie się jej z życia Nickolasa. Po ciąży Sel Demi na pewno nie zdecyduje się na jakiekolwiek bliższe kontakty z Joe. Będzie obawiała się powtórki. Ciekawe jak Joseph to zniesie. Czekam na nn. Pozdrawiam M&M

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej!
    Jestem tu nowa. Nie wiem, czy się ucieszysz, że masz nową czytelniczkę.
    Trafiłam do Ciebie poprzez linki. Szukałam aktualnych blogów. A ponieważ zakończyłaś to opowiadanie wielkim znakiem zapytania, jestem prawie pewna, że ciąg dalszy będzie. Jeśli będziesz zainteresowana, dam Ci link do swojego. Opowiadanie świetne! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń