poniedziałek, 10 grudnia 2012

12. "Masz cały żeński kampus do dyspozycji, a żyjesz w celibacie jak ten palant".

Joe nigdy nie był naukowym geniuszem i szkolnym prymusem, ale dzisiaj już dokładnie dawał popis swojej niewiedzy. Siedział razem z Demi w szkolnej bibliotece, bo tak jak obiecała, pomagała mu z chemią. I na szczęście miała w sobie nieskończone pokłady cierpliwości, by po raz tysięczny tłumaczyć jedną reakcję chemiczną. Nie mógł się skoncentrować tym bardziej, że ich kolana stykały się pod stołem. I tak przyjemnie pachniała. Pomarańczami albo innymi owocami. Miał ochotę wtulić twarz w jej włosy. To już nie jest normalne, Joe.
- Rozumiesz już teraz? – Chyba wyrwała go z zamyślenia, bo spojrzał na nią rozkojarzonym wzrokiem. Pewnie nie źle przynudzała i nie miał ochoty na jej towarzystwo.
- Co? Tak, tak… rozumiem. – Pokiwał trochę zbyt entuzjastycznie głową. Nie uwierzyła mu. Sprawił jej przykrość. Starała mu się wytłumaczyć wszystko jak najlepiej, a on nie przejawiał ani odrobiny zainteresowania.
- Chyba powinniśmy zakończyć na dzisiaj.
- Nie, poczekaj! – Złapał ją za rękę, kiedy zbierała książki i chciała odejść od stolika. – Po prostu zróbmy przerwę. – Usiadła z powrotem, a on zauważył, że wciąż trzyma ją za dłoń. Puścił ją delikatnie, w duchu wyzywając siebie od skończonych idiotów.
- Ciekawe kiedy zaczniemy ćwiczyć piosenki… - Odezwała się po chwili, przerywając niezręczną ciszę. Wciąż czuła palce Joe’go ściskające jej dłoń. I było to bardzo przyjemne uczucie.
- A chciałabyś już? – Też o tym myślał. Wolał jednak odwlec jeszcze trochę ten moment. Chciał się do tego psychicznie przygotować. – Słyszałem, jak śpiewasz. Wtedy na przesłuchaniu… i to… byłaś naprawdę dobra.
- Dzięki. – Zarumieniła się. Często jej się to przy nim zdarzało i strasznie tego nie lubiła. Słyszała już to kilka razy od różnych osób, ale teraz naprawdę w to uwierzyła. – Też chciałabym usłyszeć, jak śpiewasz.
- Jeszcze się nasłuchasz. – Uśmiechnął się do niej, patrząc na jej zaczerwienioną twarz.
- To co wracamy do nauki?
Zgodził się chociaż niechętnie. Demi otwierała książkę, a on rozglądał się po bibliotece. Było pusto, a pomiędzy regały rzadko kto zaglądał. Byli zupełnie sami w dusznym pomieszczeniu. Przełknął nerwowo ślinę. Demi tłumaczyła mu kolejne wzory, a on myślał tylko o tym, co mógłby z nią robić na jednym z tych wielkich stołów. Patrzył na jej usta i chciał ją pocałować. Mógłby to zrobić w każdej chwili, ale obawiał się, że z jego strony nie skończyłoby się to na samym pocałunku.
Opamiętaj się Jonas.

- Hej. – Demi weszła do pokoju, zmęczona po korkach z Joe. Nie kłamał, mówiąc, że jest beznadziejny. W dodatku wydawał się być nieobecny przez cały czas i kompletnie nie zainteresowany chemią. Ani razu na nią nie spojrzał i denerwował się czymś. Ale kiedy tak siedziała z nim w dusznej i zaciemnionej bibliotece, tłumacząc mu te wszystkie wzory i reakcje chemiczne, czuła, że coś ich łączy. Nie była tylko pewna co dokładnie takiego.
- Cześć. – Selena odpowiedziała jej, nie odrywając wzroku od kartki. Szkicowała od dwóch godzin rysunek na zajęcia plastyczne i chociaż była już zmęczona to dalej pastwiła się nad martwą naturą. Kiedy po raz nie wiadomo który nie wyszedł jej wazon, zrezygnowana odłożyła ołówek i spojrzała na współlokatorkę, która wzięła do ręki gitarę.
- Co u ciebie? – Demi miała dość tej ciszy między nimi. Wciąż wymieniały jedynie zwroty grzecznościowe i robiło się to już męczące. Zwłaszcza wieczorami, kiedy jedna była pogrążona w swoich nutach, a druga w farbach.
- W porządku. – Nie było to do końca zgodne z prawdą, bo od pewnego czasu czuła, jakby brała udział w jednym z tych dziwnych filmów, które oglądała na zajęciach filmowych. – A co u ciebie? Gdzie byłaś? – Spytała, próbując być miła, choć tak szczerze nie wiele ją to obchodziło.
- Pomagałam Joemu z chemią. – Czuła, jak się rumieni, ale nie mogła tego powstrzymać. Była głupia i naiwna, bo wyolbrzymiała coś czego tak naprawdę nie było.
- Widzę, że Jonas zapuszcza już swoje macki. – Nie lubiła go i nie dlatego, że był bratem Nicka, a dlatego, że w bardzo odległej epoce, rok temu, uwierzyła w jego bezinteresowną przyjaźń. A później bardzo się na nim zawiodła. – Dam ci dobrą radę. Uważaj na niego.
- Czemu ty go tak nie lubisz? – Demi naprawdę tego nie rozumiała. Joe, którego znała różnił się zupełnie od tego, którego za każdym razem opisywała Selena.
- Bo Joe Jonas to wredna, manipulatorska świnia, która tak jak jego brat jest pozbawiona uczuć.
- Chyba trochę przesadzasz. – Demi w to nie wierzyła. Nikt nie mógł być tak zły. Na pewno nie on.
- Sama się o tym przekonasz. Wiedz tylko, że nie chcę widzieć żadnego Jonasa w naszym pokoju. I to nie jest prośba.
Demi pokiwała głową na znak, że rozumie. Wiedziała, że Selena nie żartuje. I wolała z nią nie zaczynać.
To, że nie możesz go tu zapraszać, nie znaczy, że nie możesz o nim myśleć.

- No braciszku, gdzieś podziewał się przez cały dzień? -  Zaczął, energicznie trzaskając drzwiami. Zupełnie nie obchodził go fakt, iż Joe z dosłownie beznadziejną miną studiował kolejne strony notatek z chemii. Miał zbyt dobry humor, aby przejmować się problemami innych.
- Mógłbym zadać ci to samo pytanie. - Podniósł wzrok znad, pieczołowicie przygotowanych przez Demi, notatek i wszystko stało się jasne. - Chociaż właściwie to oszczędź mi tych fascynujących szczegółów. - Wystarczyło jedno spojrzenie na zalanego w trupa Nicka, ledwo trzymającego się na nogach, by móc domyślić się co robił przez ostatnie kilka godzin. Ostatnio zdecydowanie przeginał. Nawet jak na jego standardy.
- Joey przestań być takim okropnym sztywniakiem. - Chwiejnym krokiem, kilka razy omal nie zakończonym upadkiem dotarł do łóżka. - Życie jest piękne, bracie! - Wykrzyczał z błogim wyrazem twarzy. Dzisiejszy dzień nie mógłby być lepszy. Pozbył się problemu z Jennifer, a do tego przy okazji zdobył numer telefonu atrakcyjnej laski. O niebo ładniejszej od czerwonowłosej, która dzisiaj wyjątkowo pojechała mu po ambicjach.
Kiedy robi to Selena, jakoś nie masz większych wyrzutów.
- Przypomnę ci to jutro, kiedy będziesz wyklinał próbując wstać z łóżka. ??? Pokręcił z politowaniem głową, po czym wrócił do dalszej lektury notatek. Zdecydowanie nie miał ochoty wysłuchiwać pijackiego bełkotu Nicka. Miał inne rzeczy do roboty. Z pewnością ciekawszych  od kolejnego rankingu zaliczonych panienek przez jego brata na jednej imprezie.
- Ja przynajmniej nie siedziałem tu jak ofiara, włócząc się przez cały dzień po parku. - Jeszcze jakiś czas temu zapewne Joe poszedłby razem z nim i razem podrywaliby kolejne panienki w klubach lub pubach. Teraz nie miał nawet czasu na dręczenie kujonów przesiadujących godzinami w bibliotece, co dopiero mówić o mocno zakrapianych wieczorkach z chętnymi panienkami. Jednym słowem dziwak. A może normalny, przeciętny człowiek?
- Wolę to niż umierać na kaca przez następnych kilka dni. - Nie zaszczycił brata nawet jednym spojrzeniem. Ostatnio coraz ciężej było mu go zrozumieć. Może nie do końca jego osoby, a jego hierarchii wartości. Twoja niedawno jeszcze była  niewiele inna. - Z resztą miałem ciekawsze rzeczy do zrobienia. - Oczywiście jeżeli ktokolwiek mógł uważać pół dnia spędzonego w ciemnej i zakurzonej bibliotece, za wysoce fascynujące zajęcie. Przynajmniej w dobrym towarzystwie.
- Przestań zachowywać się jak pieprzony sztywniak i zabaw się. - Nick z trudem podniósł głowę z poduszki i zmierzył brata wymownym spojrzeniem. - Masz cały żeński kampus do dyspozycji, a żyjesz w celibacie jak ten palant. Jak dają to bierz.
- Kolejna zasada z kodeksu  „Jak przelecieć połowę lasek w szkole” - Rzucił niedbale z ogromną dawką ironii. Doskonale wiedział, że Nicky i tak jutro nie będzie pamiętał za wiele. Jak zwykle z resztą. Ostatnimi czasy po solidnej dawce procentów robił się z każdym razem bardziej  denerwujący. Lepiej nie będzie.
- Nie jakaś tam kolejna zasada, tylko pierwsza i najważniejsza. - Wyraźnie dumny z siebie starał się zbudować jakiekolwiek logiczne zdanie, jednak ciężko mu z tym szło. - Oj bracie, bracie zaczynam w ciebie wątpić. Musze poważnie porozmawiać z Kevinem na temat tego waszego teatru.  Przez to jego przedstawienie i tą twoją cnotliwą koleżaneczkę robi ci się woda z mózgu.
- Teatr i moje znajomości zostaw ty w spokoju. Zdecydowanie bardziej lubię cię jak zajmujesz się piłką i siedzisz cicho. - Skomentował dobitnie, zupełnie nie zważając na dalszy bełkot brata. Miał jeszcze do przestudiowania kilkanaście wzorów. Może i nie było to szalenie zajmujące zajęcie, jednak z pewnością lepsze niż dalsze wysłuchiwanie głupot wygadywanych przez Nicka.
Właściwie to nie wiedział co ostatnio działo się z jego młodszym bratem. Zachowywał się gorzej niż niezrównoważony psychicznie człowiek. Kiedy już wydawałoby się, iż wszedł na tą dobrą drogę i chciał naprawić to, co sam zniszczył, wszystko obracało się o sto osiemdziesiąt stopni. Rozumiał to, że nie znosił porażek, tym bardziej jeżeli chodziło o dziewczyny, ale bez przesady. Tym bardziej nie widział sensu w piciu do nieprzytomności i zaliczaniu niezliczonej ilości lasek na pocieszenie.
Leżąc tak i rozmyślając zupełnie zapomniał o nauce, jednak doszedł do jakże oczywistego wniosku:  Ludzie jednak się zmieniają. Jedni na lepsze. Inni na zdecydowanie gorsze.
Jak myślisz, do której grupy należysz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz