środa, 12 grudnia 2012

20. " No to może, tak myślałem, czy poszłabyś ze mną na Halloween? "

Selena szła właśnie z Demi rynkiem jak zwykle spokojnego i cichego Hinnersville. Właściwie na początku nie miała ochoty zabierać ze sobą współlokatorki, jednak w końcu zmieniła zdanie. Może i była samotniczką, ale nawet jej czasem przydawało się towarzystwo. Tym bardziej, kiedy bała się, że znów spotka gdzieś przypadkiem Dylana, a wtedy zdecydowanie wolała nie być sama. Z resztą ostatnio naprawdę lubiła przebywać z Demi. Co z resztą ją samą dziwiło.
Szły powoli i niespiesznie, opowiadając sobie kawały oraz śmiejąc się głośno. Dems opowiadała jej jakieś historyjki, a ona streszczała jej te wszystkie historie o imprezach, zdradach rozstaniach i kłótniach, które jak dotąd wydarzyły się pośród murów West High. Sama się sobie dziwiła, że tak dużo ich zna. Przez te dwa lata jej nauki tutaj było ich całkiem sporo. Nie było dnia, by ktoś czegoś nie przeskrobał i nie wylądował na dywaniku u dyrektora. Ale teraz to nie było najważniejsze. Gomez uśmiechała się od ucha do ucha, podczas gdy jej kompanka zaczynała swoją kolejną opowieść. Już dawno nie czuła się tak swobodnie w niczyim towarzystwie. Do tej pory nie wiedziała nawet, że Demi potrafi być taka otwarta i zabawna. Ale zdecydowanie z dnia na dzień coraz bardziej ją lubiła.
- Oooo cześć! - Selena słysząc głos, którego nie mogła pomylić z żadnym innym, momentalnie zwróciła wzrok przed siebie i obdarzyła swojego rozmówcę zimnym, jak lód spojrzeniem.
- Czego chcesz tym razem, Jonas? - Czasem zastanawiała się, dlaczego ma takie cholerne szczęście, by zawsze na niego trafiać. Nieważne jak bardzo próbowała mijać szkolne boisko i męski kampus, zawsze wpadała na niego niezależnie od miejsca i pory. W tym momencie miała ochotę wznieść wzrok ku niebu i przekląć siarczyście, ale powstrzymała się.
- Wyjątkowo nic. Po prostu przechodziliśmy. - Odpowiedział szybko i prosto, w przeciwieństwie do niej całkowicie przyjaźnie.
Nick naprawdę nie rozumiał postępowania Seleny. Tak jasne, zranił ja i wiedział o tym doskonale. Ale to było pół roku temu, a ona zachowywała się jakby to wszystko wydarzyło się wczoraj. Miał tego dosyć. W końcu zdążył już zrozumieć, jakim dupkiem był wtedy. Szkoda, ze ona nie uważała tego stanu rzeczy za czas przeszły. Co więcej nie zanosiło się, by w najbliższej przyszłości zmieniła jakoś szczególnie zdanie na jego temat. Po prostu wspaniale. Sam sobie na to zasłużyłeś, błędny rycerzu.
- I po prostu akurat tędy, gdzie szłyśmy my, tak? - Jeżeli chodziło o niego, to nie wierzyła w żaden przypadek. Nie wierzyła w nic, co wypływało z jego ust. Tak było zdecydowanie lepiej. Przynajmniej nie był w stanie jej oszukać, a ona i tak wiedziała swoje.
- Właśnie tak.
- Jakimś dziwnym trafem trudno mi w to uwierzyć. - Spojrzała z politowaniem w kierunku Nicka, po czym momentalnie jej wzrok utkwił na jego kompanie, Joe, który to wpatrywał się w Demi jak w ósmy cud świata. W tym momencie doszła do wniosku, że obaj bracia byli tacy sami. A ona nie miała zamiaru dopuścić, żeby ten idiota, Joe, zranił Dems.
- A szkoda. - Nick wzruszył obojętnie ramionami.
- Zależy jak dla kogo. - Selena skwitowała obojętnie, wzruszając ramionami. Była naprawdę dobrą aktorką, skoro codziennie udawało jej się udawać przed nim swoją obojętność. Jednak nie chciała pokazać mu, że dalej w jakiś sposób jej na nim zależy. Właściwie miała problem z przyznaniem się przed samą sobą. Żadna nowość.
- Dems... - Zaczął Joe.
- Ja i Demi się spieszymy. - Pociągnęła koleżankę w przeciwną stronę, nie pozwalając by parszywy Jonas po raz kolejny okręcił sobie ją wokół palca.
Już ona widziała, jak te jego maślane spojrzenia i tanie komplementy działały na Lovato. A ona nie miała zamiaru dopuścić do tego, żeby Joe ją zranił. Doskonale wiedziała, co to znaczy być oszukiwaną i wykorzystywaną. Może rzeczywiście myślała tylko o sobie, ale w tym przypadku chciała oszczędzić cierpień swojej współlokatorce. Sądząc po tym, jak co noc płacze i woła swojego ojca, doszła do wniosku, że tragedie miłosne są ostatnią rzeczą, która była jej potrzebna.
- Nie możemy chwilę porozmawiać? - Starszy Jonas podążył za nimi i stanął im na drodze, skutecznie uniemożliwiając ucieczkę.
- Przepraszam Joe, ale naprawdę się spieszę. - Demi starała się być silna i zdecydowana. Nawet nie spojrzała w kierunku właściciela najbardziej głębokich brązowych tęczówek w całej szkole. Chociaż naprawdę je uwielbiała, to teraz nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Wzięła Selenę pod rękę i jak najszybciej oddaliły się w kierunku szkoły, zostawiając w tyle zupełnie zdezorientowanego Josepha. Kłopoty w raju, Romeo?



Joe pierwszy wyszedł z sali po skończonej próbie, by poczekać na Demi, która jeszcze omawiała coś z Kevinem. Może miał mylne wrażenie, ale wydawało mu się, że dziewczyna od pewnego czasu go unika. Tak samo było też i dzisiaj, prawie na niego nie patrzyła, a w czasie przerw uciekała by porozmawiać z Seleną, zajmującą się scenografią lub siadała i czytała swoją rolę. Może chodziło jej o tamten pocałunek? Może wcale go nie chciała? Ale przecież do niczego jej nie zmuszał. I wciąż myślał o tym, co powiedziała Selena, choć zupełnie nie miał pojęcia o co jej chodziło. W końcu z Ashley od dawna nic go nie łączyło, to czemu ona o niej wspomniała? Skrzypnęły drzwi i jego oczom ukazała się Demi. Wyraźnie zmęczona, poprawiała pasek od torby niedbale zawieszonej na ramieniu. Zauważył, że speszyła się na jego widok i przyspieszyła kroku.
- Demi zaczekaj! - Podbiegł do niej i złapał za dłoń, ale od razu ją cofnęła. Nie zrażony tym gestem postanowił kontynuować dalej. Czekał na to tyle czasu.
- Wiesz, co Joe spieszę się trochę, mam dużo nauki, cześć! - Ostatnie o czym marzyła to rozmowa z nim. Już sama próba była dla niej męczarnia i cieszyła się, naprawdę bardzo się cieszyła, że już koniec na dziś. Wciąż, gdy patrzyła na niego pękało jej serce i miała ochotę się rozpłakać. Na szczęście Selena trzymała ją w ryzach i dodawała jej sił.
- Nie zajmę ci dużo czasu. Proszę.
Spojrzał na nią tak, że nie była w stanie mu odmówić. Nic nie mogła na to poradzić, ale uginały się pod nią kolana, gdy z takim błaganiem patrzył w jej oczy. Selena pewnie nie pochwaliła by jej za to, ale na szczęśnie nie było jej nigdzie w pobliżu.
- No dobrze. - Wydusiła wreszcie z siebie po dłuższej chwili zastanawiania się w myślach czy aby na pewno dobrze robi, rozmawiając z nim.
- Czemu mnie unikasz? - Wypalił od razu, by jak najszybciej poznać odpowiedź na dręczące go pytanie. Demi zbladła i już wiedział, że trafił w sedno.
- Nie unikam cię, tylko nie mam czasu, bo wciąż mamy jakieś sprawdziany, testy i jeszcze jest teatr. - Mogła mu wyznać prawdę, wyrzucić z siebie, to co ją tak bolało, ale zamiast tego wolała udawać, że wszystko jest w porządku. Jak zwykle. Powinna mu teraz wykrzyczeć, że zabawił się jej kosztem, zakpił z niej i z jej uczuć, tymczasem stała tylko i uśmiechała się głupkowato, kłamiąc bezczelnie, że to jedynie brak czasu. Była za to zła na siebie samą. Ale jakoś w dziwaczny masochistyczny sposób wolała ranić siebie niż jego. - Naprawdę, Joe, to nic wielkiego. - Kolejne kłamstwa z lekkością wypływały jej z ust.
- No to może, tak myślałem, czy poszłabyś ze mną na Halloween? - Nie uwierzył jej za bardzo, ale skoro nie chciała mówić, to nie miał zamiaru na siłę z niego wyciągać. W końcu wiedział, że jest cholernie skryta. - Może być całkiem fajnie.
- Dziękuję za zaproszenie, ale już wcześniej ktoś mnie zaprosił i pójdę z nim. - W tym momencie najbardziej cieszyła się, że Mitch jej to zaproponował. Miała przynajmniej dobry argument, by nie iść z Joe. Swoją drogą była ciekawa czemu to ją zaprosił skoro miał tamtą dziewczynę? Dalej chciał się nią bawić? Jak tak to skutecznie pokrzyżowała mu plany.
- Och, no to w takim razie, trudno. - Nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Może właśnie dlatego nie chciała się z nim spotykać? Może miała kogoś innego z kim chodzła na randki, trzymała się za ręce, a teraz jeszcze szła na imprezę Halloween. Tak, to wszystko by się zgadzało. - No a mogę spytać z kim idziesz?
- Z Mitchellem.
I jak na zawołanie chłopak wyłonił się z za rogu, a Demi rozpromieniła się na jego widok. Joe poczuł dziwny ucisk w sercu, zazdrość, której od dawna nie doświadczał i złość, że to nie na jego widok tak się uśmiechała. Chłopak podszedł do nich, przywitał się. Joe pokiwał głową, słysząc strzępki z rozmowy, którą prowadziła Demi wraz z Musso. Widać było, że są ze sobą blisko.
- Na razie, Joe, my idziemy do biblioteki. - Demi pożegnała się z nim i czym prędzej odeszła z Mitchem, choć oczywiście w jakiś zupełnie irracjonalny i pokręcony sposób wolała zostać z Jonasem. Wiedziała jednak, że to nie jest dobre dla niej i jej złamanego serca. A przebywanie z Mitchem nie było tak szkodliwe. I tak ekscytujące.

1 komentarz:

  1. Zostałaś nominowana w Liebster Award w kategorii 'dobrze wykonana robota' ; ) Więcej szczegółów : http://joe-demi-jemi-forever.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń