poniedziałek, 10 grudnia 2012

4. "To trzeba było o tym pomyśleć zanim zaciągnąłeś mnie do łóżka i zanim sprawiłeś, że się w tobie zakochałam!"

Zraniona miłość może wywołać takie same skutki co nienawiść.
- Dobra chłopaki, koniec na dzisiaj. – Trener gwizdnął z całej siły, a piłkarze, jak na komendę pobiegli do szatni. – Ncik, podejdź na chwilę. Muszę z tobą porozmawiać. – Chłopak zaklął pod nosem i powłócząc nogami podszedł do trenera. Nie miał najmniejszej ochoty na jakiekolwiek dyskusje z nim, bo wiedział, że był dzisiaj beznadziejny, jak jeszcze nigdy. Trzy razy lądował na murawie, a piłka przelatywała mu między nogami. To z całą pewnością, nie był jego dzień. Miejsca na plecach, w których starł sobie skórę piekły go niemiłosiernie i jak najszybciej chciał dotrzeć do pokoju. 

- O co chodzi trenerze? – spytał, choć tak naprawdę znał odpowiedź.

- To chyba ja powinienem cię o to spytać. Więc? – chłopak wzruszył ramionami. Trener Rose był ostatnią osobą, której miał ochotę zwierzać się z czegokolwiek. Poczekał jeszcze chwilę, po czym zaczął od nowa. – Lubię cię Nick, ale muszę być z tobą szczery… Dzisiaj grałeś fatalnie. Biegałeś po boisku, jak panienka. Już moja babcia ma lepszy refleks. – Nie owijał w bawełnę. – Z minuty na minutę było co raz gorzej, a pierwszy mecz już za dwa tygodnie. Jeśli będzie tak dalej, to będę zmuszony odebrać ci opaskę kapitana, a co gorsza… - tu na chwilę zawiesił głos - … posadzę cię na ławce rezerwowych, a wierz mi, że to ostatnia rzecz, na jaką mam ochotę przed rozpoczęciem sezonu. – Nick znów wzruszył ramionami. Było mu wszystko jedno. Jego rozmówcę zaczęło to irytować. Zaczął przemawiać dosadniejszym głosem. – Słuchaj, jeśli masz problemy z dziewczyną, to olej ją. Teraz najważniejsze powinny być dla ciebie mistrzostwa. Jak nie ta, to będzie inna. – Poklepał go mocno po plecach, a chłopak jęknął z bólu. – No, a teraz idź się przebrać i pamiętaj, co ci mówiłem.

Nick miał słowa trenera w głowie dopóki jej nie zobaczył. Później wszystkie myśli wyparowały mu z głowy. Szła korytarzem, uginając się pod ciężarem torby. Selena. Jego Selena. To zabawne, bo już nie była jego, a wciąż tak o niej myślał. Jeśli w ogóle kiedykolwiek  była jego. Bo czy ktoś może należeć do kogoś? Ostatkiem sił rzucił się do przodu, by ją dogonić.  Zatarasował jej przejście, by nie mogła mu uciec. Zamurowało ją, gdy go zobaczyła. Próbowała go odepchnąć, ale był silniejszy od niej. 


Dodała jeszcze jeden powód do listy spraw, za które go nienawidziła. W ciągu dwóch dni po raz kolejny prawie przyprawił ją o zawał serca. Chciała go ominąć, traktując, jak powietrze, ale siłowanie się z nim mijało się z celem. Równie dobrze mogłaby uderzyć go w najczulszy punkt, ale stwierdziła, że nie zniży się do takiego poziomu. 

- Sel… Selena… - poprawił się, kiedy zobaczył, jak piorunuje go wzrokiem. – Porozmawiajmy… 

- W tej szkole jest sześćset innych osób. Na pewno znajdziesz kogoś, kto chętnie cię wysłucha. – Czuła, że ta chwila kiedyś nadejdzie. Stanie z nim oko w oko i nie będzie mogła się wycofać. Nie myślała tylko, że ta chwila nadejdzie tak szybko. Wyobrażała sobie ich konfrontację bardzo często, ale w inny sposób. W jej myślach nigdy nie dawała mu dojść do słowa i odchodziła dumna, zostawiając go zranionego. 

- Proszę... – padłby na kolana przed nią, gdyby tylko to coś dało. Nie odpowiedziała mu, więc kontynuował. – Selena, ja naprawdę tego nie chciałem. Musisz mi uwierzyć. – chciał złapać ją za podbródek, by spojrzała mu w oczy, ale szybko odwróciła głowę. – Chciałem ci powiedzieć wcześniej o tym zakładzie, ale nie miałem odwagi. 

- Wszyscy zawsze wszystko ci wybaczają, prawda? – próbowała się przy nim nie rozpłakać, ale oczy miała już pełne łez. Zacisnęła dłonie w pięści i policzyła w myślach do dziesięciu. – Wielki Nick Jonas zrobił coś złego? To nie ważne! Trzeba wybaczyć naszemu złotemu chłopcu, bo każdy popełnia błędy. – Odpowiedziała z ironią. – Ale ja ci nigdy nie wybaczę, Nick! Słyszysz?! Nigdy!

- Nie chciałem tego! – powtórzył po raz kolejny. Widząc jej łzy prawie sam się rozpłakał. Był dupkiem i zdawał sobie z tego sprawę. 

- Tak? To trzeba było o tym pomyśleć zanim zaciągnąłeś mnie do łóżka i zanim sprawiłeś, że się w tobie zakochałam! – słowa Seleny jeszcze długo odbijały się echem po pustym korytarzu. Na chwilę zapanowała pomiędzy nimi cisza. – Nie dotykaj mnie! – odsunęła się od niego, kiedy chciał złapać ją za rękę.

- Kocham cię!

- Kłamiesz! Jak zwykle kłamiesz! Dlaczego ciągle mi to robisz! Zostaw mnie w końcu w spokoju! – zaczęła go okładać pięściami i rozpłakała się. Teraz łzy leciały jej strumieniami po policzkach. Złapał ją za nadgarstki i mocno przytrzymał. Szarpała się i rzucała jeszcze przez chwilę aż nie wytrzymał i przytulił ją do siebie. Przylgnęła do niego całym ciałem. Głaskał ją po głowie, pragnąc, by się uspokoiła. Trzymał ją mocno w swoich ramionach, ale i tak zdołała mu się wyrwać i uciec. Straszny z ciebie dupek Nick. 

                                                             
No i po co ona tutaj przyszła? Przecież nie chciała tego. Widziała tych wszystkich ludzi, ćwiczących swoje głosy i tych, którzy wciąż na nowo uczyli się fragmentu tekstu. Po raz kolejny tego dnia żołądek podjechał jej pod same gardło. Powinna się wycofać, otworzyć drzwi i już nigdy tu nie wracać. Niestety jakaś niewidzialna siła wciąż i wciąż pchała ją naprzód. Wcisnęła się w najciemniejszy kąt sali, udając, że nie istnieje. W poprzedniej szkole wychodziło jej to doskonale. Nie była nawet pewna czy ktoś zauważył jej odejście. Trochę sobie popatrzy i pójdzie. Tak, to dobry pomysł. Patrzyła, jak kolejne osoby zmagają się z tekstem na scenie i trochę im zazdrościła. Jako mała dziewczynka wciąż wyobrażała sobie, że znajduje się na scenie, kurtyna podnosi się w górę, a ją witają gromkie brawa publiczności. Tylko, że tamta mała dziewczynka odeszła bardzo dawno temu i zapewne już nigdy nie wróci. Była pod wrażeniem wysokiej dziewczyny w okularach, która z prawdziwą pasją recytowała fragment monologu Julii z przed jej śmierci. Ktoś niespodziewanie kucnął obok niej. Młody, przystojny mężczyzna o miłym uśmiechu i pogodnym wyrazie twarzy. 

- Podoba ci się? – zauważył ją już wcześniej, kiedy weszła. Liz złapała go, kiedy szedł tutaj i opowiedziała o nowej uczennicy, zdolnej choć za bardzo nieśmiałej. To musiała być ona, bo znikąd jej nie kojarzył. Długa grzywka sięgała jej oczu, wzrok wbiła w podłogę. – Może też chcesz spróbować? – Liz poprosiła go, że gdyby jakimś cudem zjawiła się na przesłuchaniu, potraktowali ją trochę bardziej ulgowo i spojrzeli na nią łaskawszym okiem. Chyba chciała podnieść w tej dziewczynie poczucie wartości. – Jestem Kevin, a ty?

- Demi i… Nie… Ja przyszłam tylko… - nawet nie spojrzała na niego, ale dostrzegł, że się zawstydziła. 

- Widzę, że grasz na gitarze. – nie dał jej dokończyć i zmusił ją, by spojrzała na niego.

- Trochę, ale…

- Zagrasz nam coś? – pokręciła głową na nie i zrobiła przerażoną minę na samą myśl, że mogłaby wystąpić przed wszystkimi i śpiewać. -  Chodź, pokażesz wszystkim, jak to się powinno robić. – wyciągnął rękę w jej kierunku. Wahała się przez chwilę, ale w końcu wstała i poszła za nim. – Słuchajcie! Jest ktoś, kto bardzo chce dla was zaśpiewać, dlatego dajmy jej tą szansę. Może kiedyś, kto wie, dołączy do nas. – Puścił do niej oko i zaprosił na scenę. 

Demi podeszła do mikrofonu, próbując opanować strach i zażenowanie. Twarze zebranych osób wpatrywały się w nią z wyczekiwaniem. Czuła, że za chwilę straci równowagę i zemdleje, stając się pośmiewiskiem wszystkich zebranych. Tak, jak dwa lata temu na konkursie szkolnych talentów, kiedy w ogóle nie wyszła na scenę, tak bardzo sparaliżował ją strach. Wyjęła gitarę i zaczęła grać jedną z tych piosenek, z którymi bardzo chciała się utożsamiać.

I don't know what I want
So don't ask me 'cause I'm still trying to figure it out
Don't know what's down this road
I'm just walking, trying to see through the rain coming down
Even though I'm not the only one who feels the way I do

Nie jest źle, pomyślała, kiedy skończyła śpiewać pierwszą zwrotkę. Nikt nie zaczął buczeć ani śmiać się  z niej, więc trochę się rozluźniła.

I'm alone, on my own and that's all I know
I'll be strong, I'll be wrong, oh, but life goes on
Oh, I'm just a girl trying to find a place in this world

Przy refrenie trochę zaszalała. Zaśpiewała go mocniej i pewniej niż zwykle. Zauważyła, że Kevin jest pod wrażeniem.
    
Got the radio on, my old blue jeans
And I'm wearing my heart on my sleeve,
Feeling lucky today, got the sunshine
Can you tell me what more do I need?
And tomorrow's just a mystery
Oh, yeah, but that's okay. 
                          
Chyba pomyliła słowa i trochę zafałszowała. Tak, na pewno zafałszowała, bo głos jej zadrżał.

I'm alone, on my own, that's all I know
I'll be strong, I'll be wrong, oh, but life goes on
Oh, I'm just a girl trying to find a place in this world

Maybe I'm just a girl on a mission,
But I'm ready to fly!

Końcówka też jej nie wyszła. Mogła ją bardziej wyciągnąć. Kiedy skończyła na sali zapanowała cisza. Spojrzała przed siebie i nim się zdążyła cokolwiek powiedzieć, zbiegła ze sceny i szybko kierowała się w stronę drzwi. Wiedziała, że tak będzie. Potrąciła kogoś gitarą, ale była zbyt przejęta, by powiedzieć przepraszam. Zatrzymała się dopiero gdzieś za zakrętem, z trudem łapiąc powietrze. No i to na tyle, jeśli chodzi o jej przyszłość muzyczną w tej szkole. 


Rozsiadł się wygodnie na obitym czerwonym materiałem krześle. Chciał spokojnie obejrzeć przebieg przesłuchań i liczył na to, że może przy odrobinie szczęścia zapomną o nim. Zastanawiał się tylko, co zrobić, aby całą szkoła nie dowiedziała się o jego przygodach teatralnych. W końcu nie chciał stać się pośmiewiskiem wśród swoich przyjaciół. Jeśli mógł ich tak w ogóle nazywać. Każdy kto znajdował się w kółku teatralnym, nie miał zbyt dobrej opinii. Wszyscy wokół śmiali się z nich i uprzykrzali im życie, jak tylko się dało. Doskonale o tym wiedział, bo sam jeszcze nie dawno gardził nimi. Trudno mu było uwierzyć, że teraz może znaleźć się po tej drugiej strony barykady. W tej chwili zaczął zastanawiać się dlaczego prywatna szkoła, która ma bardzo dobrą renomę w USA  posiada uczniów nie potrafiących akceptować  zachowań innych niż ostre imprezowanie. I co najgorsze dlaczego dyrektor nic z tym nie robił, chyba, że zaszło mu się bardzo mocno za skórę. Z reszta sam jest tego najlepszym przykładem.
 Te jakże głębokie przemyślenia przerwał mu donośny głos brata, który poinformował wszystkich zgromadzonych o rozpoczęciu przesłuchań. Z zainteresowaniem spoglądał na scenę, chcąc zobaczyć co tak naprawdę potrafią wychowankowie Kevina. Wychodzili jedni po drugich, przedstawiając swoje umiejętności aktorskie i wokalne. W końcu miał to być musical, musiał przyznać, że jeżeli chodzi o poziom  aktorski stał na bardzo dobrym poziomie, ale na scenie nie było nawet jednej osoby, która umiała śpiewać. Było oczywiście kilku śmiałków prezentując swoje wykonania, jednak były one delikatnie mówiąc okropne. W pewnym momencie coś przykuło jego uwagę. Starszy z Jonasów wstał z miejsca, które dotychczas zajmował i ruszył nie w kierunku sceny, a gdzieś w stronę bocznego wyjścia. Dopiero chwilę później zobaczył, że siedziała tam dziewczyna, a Kevin starał się jej coś usilnie wytłumaczyć. Po chwili wstała i ruszyła w kierunku sceny, biorąc ze sobą futerał, w którym zapewne znajdowała się gitara, a jego brat wrócił na swoje miejsce. Dziewczyna niepewnie weszła na scenę. Na pierwszy rzut oka widać było, że ma tremę.  Udało jej się z nią uporać, wzięła instrument i zaczęła swój występ. Jego oczy momentalnie stały się wielkości spodków od filiżanek. Dziewczyna naprawdę miała talent. I głos. W niektórych monetach trochę drżał, ale było to zupełnie nieistotne. Miała bardzo oryginalny, mocny głos, który najzwyczajniej w świecie go zauroczył. Przez całe wykonanie wsłuchiwał się, niczym zahipnotyzowany w jej śpiew. Kiedy skończyła zapanowała głęboka cisza, a on miał ochotę wstać i nagrodzić ją brawami. Chwilę później, nim Kevin zdążył coś powiedzieć, zbiegła ze sceny i pędząc do drzwi, uderzyła go w ramię. Chciał ją zatrzymać, by usłyszała, jak Kevin ogłosił, że dostała tą rolę, ale ramię bolało go tak mocno, a ona biegła, jak goniona przez chmarę psów, że zrezygnował. Zaraz po tym, panna Douglas typowym dla siebie południowym akcentem, zaprosiła go na środek. A już cieszył się, że tym razem mu się udało. Wstał niechętnie ze swego wygodnego siedziska, po czym ruszył ku scenie, pomiędzy rzędami krzeseł. Szedł zupełnie nie patrząc przed siebie, w końcu wszyscy uczestnicy przesłuchań opuścili już budynek teatru. Wszedł szybkim krokiem na scenę, chwycił gitarę, stojącą gdzieś z boku i zaśpiewał ta samą piosenkę, którą  napisał dla Ashley, gdy łudził się, że jeszcze coś z tego będzie. Podczas swojego występu uważnie przyglądał się twarzom nauczycieli. Jego brat nie wyglądał na zaskoczonego. Natomiast panna Douglas wpatrywała się w niego z lekko otwartymi ustami, co go rozbawiło. Widać, że się tego po nim nie spodziewała. Miała do tego prawo, ponieważ mało kto wiedział o jego muzycznym talencie. W końcu zaśpiewał ostatni wers swojej piosenki i czekał na opinie. Bez zbędnych słów, nauczycielka od sztuki oznajmiła mu, że dostał główną rolę. Zapewne, dlatego że nadal nie mogła uwierzyć w to co przed chwilą zaprezentował Joseph. Kevin bezgłośnie mu pogratulował. Pożegnał się z nimi i ruszył  w stronę kampusu. Nie wiedział co o tym myśleć, co zrobić z tym fantem. Kiedy stał tam scenie czuł dziwne, ale miłe uczucie. Identyczne, jak to, kiedy śpiewała nieznana mu dziewczyna. Bał się tylko, jak zareagują na to, jego kumple. Wyśmieją go, gdy im powie, że nie idzie z nimi na imprezę, bo ma próbę w teatrze. Z drugiej jednak strony może wszystko złożyć na karę, którą dostał. Może wcale nie będzie aż tak źle. Może nawet mu się to spodoba? Wreszcie doszedł do pokoju. Chciał porozmawiać z Nickiem, opowiedzieć mu o głównej roli i o dziewczynie, bo może on ją zna, lecz kiedy przekroczył próg sypialni, zobaczył brata śpiącego z słuchawkami w uszach. Nie chciał go budzić, więc położył się na własnym łóżku i znów zaczął rozmyślać. No, Joseph, zrobiłeś się ostatnio strasznie sentymentalny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz