poniedziałek, 10 grudnia 2012

5. "Powinnaś umyć włosy, bo wierz mi, sok porzeczkowy strasznie ciężko schodzi, kiedy z tym zwlekasz."

Wyobrażałam sobie nasze spotkanie miliony razy lecz kiedy przypadkowo Cię ujrzałam -  odwróciłam wzrok.

- No idź do niej. – Mitchel wypowiedział te słowa po raz któryś z kolei. Stali z Seleną przed damską łazienką od piętnastu minut, a Demi dalej nie wychodziła ze środka. – No idź.
- Nie. – Współczuła jej i to bardzo, bo sama wiedziała, jak to jest zostać oblaną sokiem porzeczkowym prosto w twarz, ale miała na głowie mnóstwo własnych problemów. Wciąż jeszcze nie otrząsnęła się po rozmowie z Nickiem, musiała zastanowić się nad scenografią do „Romea i Julii”, a w pokoju czekał na nią niedokończony pejzaż. Nie mogła jeszcze przejmować się sprawami innych. Zwłaszcza tych, na których niespecjalnie jej zależało.
- Nie pamiętasz, jak sama obrywałaś za każdym razem, kiedy…
- Pamiętam, jasne? – Nie lubiła wracać do tamtych chwil i nie znosiła, kiedy ktoś jej o tym przypominał. Miała szczęście, że w tym roku traktowali ją, jakby nie istniała. Jakby w ogóle jej tu nie było.
- To w takim razie wiesz, jak to jest, kiedy obrywasz tylko za to, że jesteś inna... – Nie byli bardzo bliskimi przyjaciółmi, ale Mitch znał jej słabe punkty i właśnie wycelował w jeden z nich. Z bliżej nieokreślonych powodów było mu żal Demi.
- Czemu sam tam nie wejdziesz, co? – Nie znosiła, kiedy budował w niej poczucie winy. Czuła się wtedy jeszcze gorzej niż zwykle.
- To babska łazienka i nie przekroczę jej progu, choćby nie wiem, co się miało wydarzyć.  – Poklepał ją po ramieniu, dodając odwagi. – To jak będzie?
- Masz u mnie wielki dług. 


Usłyszała cichy płacz, kiedy tylko przekroczyła próg łazienki. Demi siedziała z podkulonymi nogami, opierając się o ścianę. Głowę schowała pomiędzy kolanami i co jakiś czas przez jej ciało przechodził dreszcz.  Włosy miała sklejone od słodkiego napoju. Selena usiadła naprzeciwko niej. Nie była zbyt dobra w pocieszaniu innych, więc pogrzebała chwilę w szkolnej torbie i wyciągnęła z niej chusteczkę. Podsunęła ją pod nos dziewczyny. Musiała chwilę poczekać aż szatynka podniesie głowę i spojrzy na nią. Przez chwilę dziwiła się na jej widok, ale wzięła od niej chusteczkę i szybko otarła zapłakane oczy i opuchnięty nos.
- Co ja im takiego zrobiłam? – Spytała po chwili. Miała ochotę znowu się rozkleić, dlatego jak najmocniej zacisnęła zęby. 
- Jesteś tu nowa. To im wystarczy. – Czarnowłosa nie wyolbrzymiała. Wystarczyło pojawić się w tej szkole pierwszy raz, by dowiedzieć się, gdzie ma się swoje miejsce w hierarchii. Jeśli ktoś zostawał oblany, to znaczyło, że znajdował się na samym jej dnie. – Po za tym dostałaś rolę w szkolnym przedstawieniu, a to już na wstępie, no wiesz, czyni z ciebie dziwaka. – Nie pomagasz, Sel. – Co dla mnie samej jest super, bo popieram sztukę w każdym jej wydaniu.
- Ja nawet nie wiedziałam, że mam tą rolę! – To była prawda. Zdenerwowała się tak bardzo, że wybiegła z audytorium, jak najszybciej mogła, nie czekając na żadne komentarze.
- Musisz się przyzwyczaić, że tutaj najbardziej zainteresowani dowiadują się na samym końcu. – Demi znów zrobiła minę, jakby miała się rozpłakać. – Słuchaj, potraktuj to, jako chrzest bojowy.
- Łatwo ci mówić, bo to nie ty zostałaś upokorzona przed całą szkołą. –Miała tu zacząć wszystko od nowa. Miało być lepiej. Tymczasem jest gorzej niż było wcześniej. Już na samym starcie podpadła innym. 
- Dobrze wiem, co to znaczy! – Chciała powiedzieć to trochę spokojniej, a wyszedł jej nieprzyjemny warkot. Stanowczo za ostro… Czemu nie ma tu Mitcha?, pomyślała. Wkurzyła się. Demi robiła z siebie ofiarę losu, co strasznie irytowało ją w ludziach. Nie była jedyną, która została potraktowana w taki sposób. Gdyby wiedziała do czego potrafią być zdolni, dopiero by się załamała. A Selena znała to uczucie i to bardzo dobrze. Wiesz, jak to jest prawda? Już to przerabiałaś. Pamiętasz? Długo byłaś na dnie, ale udało ci się zapomnieć. A teraz przez nią wszystko wraca… Zamknij się! Wzięła dwa głębokie wdechy i wyciągnęła dłoń w kierunku Demi. Dziewczyna popatrzyła na nią zaskoczona. - Chodź. Powinnaś umyć włosy, bo wierz mi, sok porzeczkowy strasznie ciężko schodzi, kiedy z tym zwlekasz.


Obudziły go promienie słoneczne, wpadające przez okno pokoju, przerywając w ten sposób jego błogi sen.  Swoją drogą każdego ranka wypominał sobie jaki głupi był, wybierając łóżko na wprost okna. Chwilę później otrzeźwiał lekko i spojrzał na zegarek. Było już piętnaście po dziewiątej. Niby nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że wczoraj był czwartek.
-O kurwa! - tylko tyle zdążył powiedzieć, nim nie wyskoczył z łóżka.
Dopiero teraz zauważył, że całą noc przespał w ciuchach, które nosił wczoraj. Przy okazji był już ogromnie spóźniony. Nim opuścił pokój musiał doprowadzić się do przyzwoitego stanu.  Jestem spóźniony już o ponad godzinę, więc kilkanaście minut mnie nie zbawi. Wziął prysznic, po czym wykonał pozostałe poranne, rutynowe czynności. W końcu kiedy był spóźniony już dobre półtorej godziny ruszył w kierunku sal lekcyjnych. Nie lubił się spóźniać na lekcje matematyki, bo zawsze ten wredny profesor kazał mu zostawać po lekcjach. Jednak co się stało, już się nie odstanie. Z taką świadomością nacisnął na klamkę od sali matematycznej. Pieprzona szkolna rzeczywistość, pomyślał w trakcie wysłuchiwania kazania, za kolejne już w jego szkolnej karierze zaspanie. 

Kolejne lekcje minęły mu zaskakująco szybko, nie wliczając to godziny spędzonej w klasie pana Williamsa, w ramach kary za poranne spóźnienie. Jednak nie było to takie straszne. Nie był tam po raz pierwszy , i szczerze mówiąc przywykł do tego. Kiedy wreszcie uwolnił się z sideł profesora matematyki, postanowił chwilę spędzić w samotności. W tym celu udał się na dach szkoły. Miał stąd bardzo dobry widok na cały teren szkoły. Na boisku jak zwykle sportowcy przygotowywali się do kolejnego meczu, kujony siedziały na dziedzińcu prowadząc ożywioną rozmowę, muzycy brzdąkali coś na gitarach, a członkowie kółka teatralnego uczyli się swoich ról. Kiedy nie przyglądałby się życiu szkoły, wyglądało ono zawsze tak samo. Nigdy nie było tu równouprawnienia, a społeczność szkolna dzieliła się na grupy, jedne bardziej, drugie mniej popularne. To właśnie od tego, do której należałeś zależał twój status. Zawsze go to irytowało. Nie potrafił zrozumieć faktu, dlaczego sportowcy w tej szkole byli traktowani lepiej od innych. I nawet nie chodziło o to, że zazdrościł Nickowi. Wiadomo było, że  dyrektor był niegdyś bardzo dobrym graczem, a teraz z całych sił wspierał szkolną drużynę, jednak czasem trochę przesadzał. Wszelkie fundusze szkolne były przekazywane na rzecz drużyny, a inne zainteresowania zostały praktycznie wyeliminowane. Tylko dzięki nauczycielom, takim jak jego brat, uczniowie mieli możliwość rozwijania się w innym kierunku niż tylko sport.

Spojrzał na zegarek, po czym z przykrością  musiał stwierdzić, iż pora się zbierać. Nie wypada podpaść za spóźnienie, już na pierwszej próbie, pomyślał po czym skierował się w stronę schodów. W krótkim czasie dotarł do budynku teatru. Po raz kolejny, kiedy tylko przekroczył próg poczuł to dziwne uczucie. Pewnym krokiem ruszył w stronę sceny, gdzie czekała już reszta aktorów. Na jego widok większość przecierała oczy ze zdziwienia. On wielki ważniak, jeden z braci Jonas, znajdował się właśnie wśród nich. Starał się nie zwracać uwagi na ten fakt, jednak  bardzo dokładnie przyjrzał się dziewczynie, która zupełnie ignorowała jego obecność. Rozpoznał ją. W końcu trudno było nie zapamiętać kogoś kto, praktycznie chciał go znokautować. Wydawała się być zupełnie zagubiona w całej tej sytuacji.  Rozglądała się nerwowo po sali, szukając ratunku. Zupełnie różniła się od dziewczyn, które dotąd  poznał. Między całą grupą panowała uciążliwa cisza, trwająca od momentu jego pojawienia się. Na szczęście przerwał ją swoim  optymistycznym powitaniem, jego brat, Kev.
-Witam na pierwszym oficjalnym spotkaniu kółka teatralnego w nowym roku szkolnym.- powitał wszystkich, a w odpowiedzi usłyszał chóralne powitanie podopiecznych. Ucieszył go ten entuzjazm i energia, jaką w sobie mieli. - Dzisiejsze spotkanie ma charakter czystko organizacyjny. Chciałbym was poinformować, że  juto o tej samej porze odbędzie się pierwsza poważna próba. A jakby ktoś jeszcze nie zauważył lista osób biorących udział w przedstawieniu została wywieszona na drzwiach audytorium. Dziękuję wam wszystkim za uwagę.- Zakończył w ten sposób jedno z najkrótszych spotkań kółka. Uczniowie powoli zaczęli zmierzać w kierunku drzwi wyjściowych, jednak dwójkę z nich zatrzymał.
- Demi, Joe możecie poświęcić mi jeszcze chwilę?- Spytał z uśmiechem, na co oboje bez problemu przystali. - Z uwagi, że jeszcze nie mieliście się przyjemności poznać, a gracie główne role, to dobrze by było, żebyście się poznali. – Zrobił kilkusekundową pauzę. -  Tak więc Demi poznaj Joe i nie bój się, on tylko tak nieprzyjemnie wygląda, ale tak naprawdę to miły facet. – Zażartował, by rozładować sytuację.- Joe to Demi i chyba nie muszę ci przypominać, jak masz ją traktować? – Spojrzał na brata poważnie, a gdy ten pokiwał głową, że wie o co mu chodzi odszedł, by mogli lepiej się poznać.
 Stali tak jeszcze chwile naprzeciw siebie nie odzywając się ani słowem. Ani razu nie spojrzała mu  w oczy, udając,  że bardziej interesuje ją wystająca nitka przy rękawie swetra. Joe wsadził ręce w kieszenie i zaczął się kołysać do przodu i do tyłu, obserwując każdy jej ruch. W końcu jednak postanowił przerwać uciążliwą cisze panująca między nimi.
-Miło mi cię poznać.- odrzekł z uśmiechem, próbując nawiązać jakąkolwiek nić porozumienia z dziewczyną.
-Mnie również. - podniosła wreszcie wzrok, jednak napotykając na jego spojrzenie oblała się rumieńcem i spuściła go z powrotem.


- Nick! – chłopak szedł właśnie po szkolnym boisku, kiedy ktoś rzucił mu się na szyję, przytulając się do niego mocno. Usłyszał jedynie dziewczęcy głos i poczuł damskie perfumy. Po krótkiej chwili dziewczyna oderwała się od niego, całkowicie zarumieniona. Miała czerwone włosy, okrągłą buzię i bardzo ładne oczy. Niestety w ogóle jej nie kojarzył. – Nie pamiętasz mnie? – Spytała, kiedy zauważyła, że nie ma pojęcia kim ona jest. Nie było jej przykro, bo miała świadomość, że kiedy widzieli się po raz pierwszy to on nie prezentował najlepszej kondycji, ale może przypominał sobie cokolwiek.
- A powinienem? – Na pewno nie chodziła do West High, bo by gdzieś ją zauważył. W każdym bądź razie ona wydawała się go dobrze znać.
- Jestem Jennifer. – To mówiło mu jeszcze mniej. – Poznaliśmy się na imprezie kilka dni temu. – Dodała, kiedy zobaczyła, że nic nie pamięta.
- Jennifer? – Dopiero teraz wracały mu wspomnienia z tamtego wieczoru. Za mgłą, ale przypominał sobie, jak prawie spadł ze schodów, a później całował jakąś dziewczynę, co chwila bełkocząc coś o tym, że jest kapitanem szkolnej drużyny piłkarskiej i że powinna przyjść na jego trening. Chyba gdzieś w pokoju leżała kartka z jej numerem telefonu. Oczywiście jeśli Joe nie wyrzucił jej razem z innymi śmieciami. Chociaż nie, to raczej nie możliwe. – Co tutaj robisz? – Zapytał niezbyt inteligentnie. Dopiero teraz mógł się jej dokładniej przyjrzeć. Była od niego niższa o dwie głowy i z całą pewnością miała czym oddychać.
- Chciałam się z tobą zobaczyć… - zauważył, że się zarumieniła. Znowu. Wyglądała jeszcze bardziej uroczo. Może nie była Seleną i pocałunek z nią nic dla niego nie znaczył, ale w tej chwili była jedyną dziewczyną, z którą miał ochotę się bliżej zaprzyjaźnić.
- Skończyłem właśnie trening, to… może pokażę ci szkołę? – Powinien, co prawda pogadać z Kevinem, ale mógł to przełożyć na inny dzień.
- Bardzo chętnie ją zobaczę. – Wzięła go pod ramię i uśmiechnęła się delikatnie. Jesteś palantem Nick, bo dobrze wiesz, że złamiesz jej serce.

Selena rzadko odwiedzała boisko szkolne, ale dzisiaj zrobiła wyjątek, bo stąd widok był najładniejszy. Usiadła wysoko na trybunach, by móc obserwować rozpościerające się przed nią miasteczko, ale zupełnie co innego przykuło jej uwagę. Zobaczyła, jak on przytula jakąś dziewczynę o włosach w najbrzydszym kolorze świata. Musiała przetrzeć oczy kilka razy ze zdziwienia, by uwierzyć, że nie śni. Odwróciła głowę w drugą stronę, by nie patrzeć na ten cały cyrk. Ciekawe ile jeszcze dziewczyn przyprowadzi na boisko i ile jeszcze z nich da mu się omotać. Drań! Weź głęboki wdech Sel, bo to już ciebie nie dotyczy… Ale kiedy ona złapała go pod ramię to gdzieś głęboko w środku miała cichą nadzieję, że może ją odepchnie. Tak się jednak nie stało. Odeszli razem w stronę zabudowań. Poczuła łzy pod powiekami, ale obiecała sobie, że więcej nie będzie przez niego płakać. Może i wczoraj zapewniał ją o swojej miłości, ale tak jak zawsze słowa Nicka Jonasa nie były nic warte. Jak dobrze, że nie miała zamiaru mu wybaczyć. Teraz ani nigdy.

1 komentarz:

  1. Wiesz co. Wzięłam się za przypominanie twojego bloga. Pewnie zdziwiłaś się, kto dodał komentarz do tak starego rozdziału. A tu tadam Medicastu_hope xd Jezu zakochuję się w tym blogu od nowa *.* Wracam do czytania, nie zwracając uwagi na to, że jest 01.50 xd

    OdpowiedzUsuń