poniedziałek, 10 grudnia 2012

6. "Chyba ostatnio lubisz czerwony, prawda?"

Przemierzał właśnie jeden z dłuższych korytarzy w drodze do swojego pokoju. Był cholernie zmęczony dzisiejszym dniem. Najpierw profesorka od historii dała jego klasie niezły wycisk, a później jeszcze ta dwugodzinna próba. Zniósłby dosłownie wszystko prócz tej sztywnej atmosfery na spotkaniu. Nie miał na myśli całej grupy, gdyż jej członkowie byli wbrew wszelkim pozorom naprawdę fajni i zdołał znaleźć z nimi wspólny język. Zaprzestali nawet wpatrywania się w niego, jak w obcego z innej planety. Jednak jedna osoba była inna. Chodziło mu tutaj oczywiście o Demi - odtwórczynię żeńskiej głównej roli w przedstawieniu. Przez cały czas, który razem spędzili nawet ani razu nie spojrzała mu prosto w oczy, a tego przecież wymagały ćwiczone przez nich sceny. Nawet prośby jego brata  nie pomogły, zupełnie nie umiała się w tym wszystkim odnaleźć. Za każdym razem kiedy była wręcz zmuszona spojrzeć w jego kierunku, czerwieniła się i spuszczała wzrok albo myliła kwestię. Natomiast kiedy podchodził do niej bliżej niż na dwa kroki, odsuwała się natychmiast. Nie udało im się dzisiaj zagrać nawet jednej wspólnej sceny całkowicie poprawnie, bez żadnych pomyłek.  KATASTROFA - tylko słowem można było więc opisać ich dzisiejszą próbę.
Właśnie zbliżał się do drzwi swojej sypialni, kiedy usłyszał, jak ktoś w oddali woła jego imię. Odwrócił się i zobaczył w oddali młodszego brata, dlatego zatrzymał się na chwilę czekając na niego. Do pokoju doszli, ku jego zdziwieniu bez żadnego rodzaju docinek związanych z teatrem, co ostatnio bardzo rzadko im się zdarzało. Bez słowa przekręcił zamek w drzwiach i obaj weszli do środka, po czym położył się wygodnie na łóżku, delektując się ciszą panującą w pomieszczeniu. Nie był jakimś szczególnym fanem spokoju, jednak po całym dniu w tej szkole każdy pragnąłby odpoczynku.
- Jak tam próba do tej szopki, w której bierzesz udział? - Spytał Nicholas z ironicznym uśmieszkiem na twarzy. Joe nie lubił gdy Nick nabijał się z niego, ale dziś puścił tę uwagę mimo uszu i postanowił odpowiedzieć.
- Nijak. - skwitował.- Ta cała Demi przez całą próbę zachowywała się co najmniej jakbym parzył i nawet raz nie udało nam się zagrać nic porządnie. - Skończył swoją wypowiedź, czekając na reakcję brata.
- A coś słyszałem… To ta sierota, która za każdym razem dostaje sokiem porzeczkowym po oczach. - Znów zaśmiał się lekko.
- Ona wcale nie jest taka zła, tylko inna od pozostałych… Cholernie nie śmiała. - Zamyślił się chwile.
- Oj nie broń jej tak. Wiem, jest niezła, ale dmuchnąć ci się nie da, nawet jeżeli być się starał. –  teraz naprawdę nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Jednak nie wiedział, że szybko straci ten niesamowity humor.
- Po pierwsze to nie mam zamiaru jej dmuchnąć, a po drugie odpieprz się od niej. Nie każda dziewczyna musi być taka, jak ta ruda, z którą ostatnio się prowadzasz. A co do twoich byłych i obecnych lasek, to widziałem dziś Sel w teatrze.- Widział jak wyraz twarzy zmienił się diametralnie - z rozbawienia w lekkie niedowierzanie z nutką ciekawości. Z resztą trudno było mu się dziwić. Selena, udzielająca się społecznie to nie był normalny widok. - Zajmowała się dekoracjami i nie wydaje mi się, żeby ona i jej ekipa szybko skończyli. -Sprostował swoja wypowiedź, aby zaspokoić ciekawskiego Nicka. Nie sądził jednak, że ta wiadomość go jakkolwiek zainteresuje. Obstawiał bardziej totalną ignorancję albo chociaż jej udawanie, ale jak widać się pomylił. Młody szybko zebrał się z fotela, na którym siedział przez dłuższy czas i wyszedł w pośpiechu z pokoju, mówiąc sobie coś pod nosem.
Zastanawiał się tylko po co to robi. Po co znów się nią interesuje. W końcu znalazł sobie nowy obiekt westchnień, a Gomez nie wykazywała przyjaznego nastawienia do niego. Zupełnie nie rozumiał toku jego myślenia i był całkowicie pewien, że nigdy nie zrozumie.
Miał wreszcie błogą ciszę, więc postanowił, że wykorzysta ją w pożytecznym celu. Wziął leżący na jego szafce nocnej skrypt i zajął się jego studiowaniem. W końcu kiedyś musiał nauczyć się tekstu. 



Nick wbiegł do audytorium i rozejrzał się dookoła nerwowo. Jeśli to, co mówił Joe było prawdą, to musiała tu gdzieś się kręcić. Podszedł bliżej sceny i próbował wypatrzeć ją w tłumie ludzi malujących, szkicujących i wycinających z kartonowych pudeł różne dziwne kształty. Swoją drogą bardzo go to zdziwiło. Nigdy by się po niej nie spodziewał, że weźmie udział w czymś tak… mało niszowym i bardzo socjalizującym.
- Nie powinieneś być teraz na treningu? – Kevin wyrwał go z rozmyślań, kiedy podszedł do niego, trzymając w ręku coś, co zapewne służyło za scenariusz. Zawsze podziwiał zacięcie brata do teatru, choć kompletnie go nie rozumiał.
- Zaczynamy dzisiaj pół godziny później. – Wciąż wodził wzrokiem po sali. Czemu ci wszyscy ludzie musieli się tak kręcić? Nie mogli spokojnie usiąść na tyłkach? Wtedy miałby lepszą widoczność.
- Po co przyszedłeś? – Kevin dobrze wiedział, że nie można go tu było zaciągnąć siłą pod żadnym pozorem jeszcze kilka miesięcy temu. A teraz nagle zjawił się sam bez żadnej zachęty. Domyślał się, jaki jest powód jego wizyty, ale chciał to usłyszeć od niego.
- To już nie mogę odwiedzić starszego brata?
- Obaj dobrze wiemy, że nie o to chodzi.
- Nie wiem o czym mówisz. – Nareszcie ją zobaczył. Stała na środku sceny, omawiając coś z grupką osób. Serce zaczęło walić mu, jak oszalałe. Jeśli chociaż przez chwilę pomyślał, że może umawiać się z Jennifer to teraz miał pewność, że to nie prawda. Ruszył w kierunku czarnowłosej dziewczyny,  zapominając w zupełności o swoim bracie.
- Nawet o tym nie myśl. – Kevin zatarasował mu przejście. Obiecał Selenie coś i miał zamiar tego dotrzymać. I nie zmieniał tego fakt, że Nick był jego młodszym bratem. – Ona nie chce cię znać. Z resztą wcale jej się nie dziwię.
- Muszę z nią porozmawiać. – Wkurzało go, że nikt nie stał po jego stronie. Wszyscy uważali, że dostał to, na co zasłużył. Nawet Joe, który rzadko go krytykował, a przecież też brał w tym udział.
- To nie jest dobry pomysł. Od kilku dni chodzi bardziej wściekła niż zwykle. – Wcale nie wyolbrzymiał. Wczoraj krzyczała na każdego, kto patrzył na nią dłużej niż sekundę. Nawet zapytał ją co się stało, ale zbyła go pod byle pretekstem.
- Daj mi chociaż pięć minut. – Złożył ręce w błagalnym geście. Potrzebował tej rozmowy, jak wody i powietrza i piłki nożnej. A może nawet bardziej. – Proszę.
- Dobra, ale ani minuty dłużej i zmywasz się stąd od razu. Zrozumiałeś? – Znowu był niekonsekwentny w działaniu, ale widok miny zbitego psa na twarzy Nicka sprawił, że godził się na wszystko.
- Jesteś wielki! – Pewnie, by go uściskał ze szczęścia, ale wolał nie marnować czasu. Podbiegł do sceny i wdrapał się na nią. Kucała nie daleko, malując kartonowy balkon. Przygryzała dolną wargę, jak zawsze, gdy pracowała nad czymś skupiona. Uśmiechnął się do siebie. Kiedy ją poznał nie bardzo lubił przebywać z nią w pracowni, bo strasznie go to nudziło. A gdy się w niej zakochał mógł godzinami wpatrywać się w to, jak szkicuje, rysuje i tworzy kolejną pracę. Po prostu siadał obok niej i obserwował, jak się męczy, odgarnia włosy z twarzy i brudzi się farbami. Tak bardzo za tym tęsknił. I za nią też. Zauważył, jak próbuje podnieść ciężki kawał kartonu i klnie pod nosem. – Pomóc ci?
- Czego chcesz? – Zauważyła go już kilka chwil wcześniej, ale myślała, że jak nie będzie reagować i uda, że go nie widzi, on sobie pójdzie. Myliła się. Znowu.
- Porozmawiać. – Odeszła w głąb sceny, więc pomaszerował za nią. Była kompletnie nie zainteresowana jego obecnością i tym, co ma jej do powiedzenia. – Muszę ci wszystko wytłumaczyć...
- Zrobiłeś to przed wakacjami. – Podeszła do puszek z farbami, by znaleźć kolor, którego teraz potrzebowała. Przyjrzała się dokładnie i dostrzegła ten, którego szukała. Czerwony. Najgorszy z możliwych.
- Ale… - nie dała mu dokończyć i nim się spostrzegł czerwona farba spływała mu z włosów i twarzy na ubranie. Wszyscy gapili się na niego.
- Chyba ostatnio lubisz czerwony, prawda? – Mimo, że kilka osób śmiało się z tego, co zrobiła, jej nie sprawiło to radości. Wręcz przeciwnie. Czuła się jeszcze gorzej.
- Nick  powinieneś iść się umyć. – Kevin podbiegł do nich, gdy tylko zauważył, co się stało. Czasami miał dość tych dzieciaków.  Nie mógł na pięć minut spuścić ich z oczu, by nie zrobiły czegoś głupiego. I co najgorsze, najczęściej brał w tym udział któryś z jego młodszych braci. Oszaleć z nimi można! – Sel, ty też masz już dzisiaj wolne.
- Jeszcze nie skończyłam…
- Zrobisz to jutro, jak trochę ochłoniesz.

Trzasnęła drzwiami, zdjęła buty i rzuciła się na łóżko. Co za beznadziejny dzień! Nic jej dzisiaj nie wychodziło. Nic, co sobie zaplanowała. Jak to, że zachowa spokój w każdej sytuacji. W każdej!
- Selena… - Demi siedziała przykryta kocem, czytając scenariusz. Nie znała jeszcze żadnej sceny, a bardzo nie chciała zawieść Kevina, który był i tak na skraju wytrzymałości. – Mogę cię o coś zapytać? - Jasne. – Odwróciła się w jej stronę i zachęciła do mówienia. Nie było między nimi wielkiej przyjaźni, ale przynajmniej czarnowłosa nie warczała na nią przy każdej okazji.
- Czemu jesteś smutna?
 Zaskoczyło ją to pytanie. Ludzie zazwyczaj pytali dlaczego jest zła albo nadąsana. Nigdy natomiast o to, dlaczego jest smutna. Gdyby chociaż ona znała tego powód. To znaczy znała, ale nie dopuszczała go do głosu.
 - Jestem po prostu zmęczona. To nic takiego. – To też była prawda. Ostatnio miała tyle rzeczy na głowie, źle spała i mało jadła. Co i tak sprowadzało się do jednego.Przestań! – A tobie, jak idzie współpraca z bratem J? – Wciąż się dziwiła, widząc go na próbach. Słyszała, że miał do odbycia jakąś karę, ale nie bardzo się tym interesowała. Od dawna powtarzała, że mogą ich obu wyrzucić i nie będzie z tego powodu narzekać. – No z Joe… - sprostowała, kiedy zobaczyła, że jej współlokatorka nie bardzo wie o kogo chodzi.
- Wiesz, on mnie chyba nie lubi. – Demi naprawdę tak się czuła. Bała mu się spojrzeć w oczy, bo patrzył na nią tak dziwnie. I za każdym razem, kiedy przebywała w jego towarzystwie strasznie pociły jej się dłonie i zapominała, co miała powiedzieć. Bardzo ją stresował.
- Bo on lubi tylko swoje odbicie w lustrze. Z resztą tak, jak jego młodszy brat…
- Dobrze ich znasz?
- Nie bardzo. – Bo kiedy myślała, że zna ich naprawdę dobrze, okazało się, że nic o nich nie wie. – Jedynie z widzenia.
- Ale Kevin traktuje cię tak… no… wiesz… - Zauważyła to, jak się do niej zwracał. Musiał bardzo ją lubić.
- Kevin każdego traktuje tak samo. – Zakończyła wzruszeniem ramion. Demi powróciła do przeglądania skryptu i zaznaczania niektórych scen. – Pomóc ci? Możemy czytać z podziałem na role.
- Dzięki. – Selena usiadła obok niej na łóżku i wzięła kartkę z tekstem do ręki. Nie zależało jej na sympatii Demi. Chciała jedynie na chwilę oderwać się od dręczących ją myśli.


Jakiś czas później usłyszał głośne śmiechy na korytarzu. Ciekawiło go, co takiego wywołało wśród reszty taką reakcję. Ostatnim razem takie „owacje”, jeszcze pod koniec poprzedniego roku dostał niejaki James Hart - chłopaki z drużyny Nicka pomalowali biedakowi włosy na odcień jaskrawego różu, kiedy spał. Po tym wydarzeniu chłopak miał bardzo ciężki żywot, póki nie ogolił się na łyso, aby pozbyć się tego koszmarnego koloru. Ale wracając do tematu, śmiechy były coraz głośniejsze, jednak nie chciało mu się ruszy i zobaczyć, kto taki dostarcza dodatkowej rozrywki całemu kampusowi. Chwilę później, kiedy do pokoju wpadł niesamowicie zdenerwowany Nicholas, poznał odpowiedź na dręczące go pytanie. Przed oczami miał właśnie swego brata w niecodziennym wydaniu - całego ociekającego czerwoną farbą i z żądzą mordu w oczach.
- Do twarzy ci w tym kolorku. Teraz razem z twoją rudą będziecie tworzyć idealnie dobraną parę. - Po prostu nie mógł powstrzymać, by mu nie dociąć, bo nie dało się tego nie skomentować. Na szczęście dla niego, brat zupełnie zignorował zaczepkę i tylko ruszył w kierunku łazienki, z zamiarem doprowadzenia się do normalnego stanu, wyklinając cicho pod nosem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz