sobota, 16 marca 2013

23. "Dlaczego ty zawsze musisz mi uciekać?"



Nick stał oparty o drzewo w pobliskim parku, od dwudziestu minut czekając, aż Selena wreszcie skończy zajęcia plastyczne, które dzisiaj mieli w plenerze. Nie rozumiał tylko dlaczego, skoro cholernie wiało i od rana padał śnieg. Jak widać nauczycielka plastyki wiedziała i rozumiała to dobrze. Myślał, że uda mu się porozmawiać z dziewczyną w innych warunkach. Przeliczył się. Uciekała przed nim od tego pamiętnego wieczoru, kiedy upili się razem. W sumie mógł się tego po niej spodziewać. Ale za wszelką cenę pragnął wszystko wyjaśnić, żeby tylko znowu nie pomyślała, że chciał ją wykorzystać. A wcale tak nie było. Jednak Selena o tym nie wiedziała. I nie chciała się dowiedzieć. Zastanawiał się, co ma zrobić, żeby mu wybaczyła. Czy miał się zabić? Czasem miał na to ogromną ochotę. Życie bez niej nie miało większego sensu. Patrzyła na niego, jak na potwora i egoistę, co by nie robiło na nim większego wrażenia, gdyby chodziło o jakąś inną laskę, ale to była Selena. Wszystko, co mówiła i robiła odciskało w nim ogromne piętno. 

 Wreszcie uczestnicy zajęć zaczęli składać sztalugi i szykowali się do opuszczenia swoich miejsc pracy. Patrzył na nią, jak nie może sobie poradzić z farbami, pracą i teczką, zbyt dumna, by poprosić kogoś o pomoc. Zbliżała się w jego stronę.

 - Selena, zaczekaj! - Zaczął biec za nią, zostawiając ślady na śniegu. Miał gdzieś, że po raz kolejny oczy wszystkich wokół zwrócone były na nich i przez następny tydzień będą gadać o tym zamieszaniu. Zdążył przywyknąć do bycia niechlubnym bohaterem większości plotek w całym West High. - Nie uciekaj, słyszysz?! - Przedzierał się przez śnieżne zaspy. Tym razem nie zamierzał jej na to pozwolić. Wystarczająco dużo razy zdążyła mu już zwiać w tym tygodniu. 

Nie odwróciła się jednak i dalej szybkim krokiem przemierzała parkową aleję, starając się wtopić w tłum. Zupełnie jakby nie słyszała jego próśb. A może nie chciała słyszeć? 

- Czego chcesz, Nick? - Zapytała nie patrząc mu w oczy, kiedy w końcu dopadł ją łapiąc za ramię i uniemożliwiając ucieczkę. Naprawdę chciał naprawić ich relacje. 

- Porozmawiać. 

- Nie mamy o czym rozmawiać. - Powiedziała lodowatym tonem, tak, że aż po ciele przeszedł mu dreszcz. Jednak wiedział, że wcale nie jest taka obojętna. Po prostu była cholernie dobrą aktorką. - I ty doskonale o tym wiesz. 

Próbowała wyszarpać mu się jak najszybciej, ale jej na to nie pozwolił, trzymając rękę w żelaznym uścisku. Zamiast ciągnąć tę scenę dalej na oczach przechodniów i gapiów, odciągnął ją na bok i zmusił by spojrzała mu w oczy. Uwielbiał te czekoladowe tęczówki, w które to niegdyś mógł wpatrywać się godzinami. Teraz jednak bił od nich niesamowity chłód i obojętność. Mocno go to zabolało. 

- Daj mi jeszcze jedną szansę - Spojrzał na nią błagalnie, prawie kładąc się do jej stóp. Wyśmiałby każdego faceta. - Wiem, że tego chcesz. Oboje chcemy. 

- Nie chcę cię znać, Nick! Kiedy to wreszcie zrozumiesz?! - Wykrzyczała mu prosto w twarz. Po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Rozpłakała się jak małe dziecko. Ale nie potrafiła już dłużej wytrzymać tej sytuacji. 

- Nie wierzę w to. 

- To uwierz, bo więcej powtarzać nie będę! - Zaczęła z całej siły uderzać pięściami w jego tors. Nie interesowało ją to, że krzyczy na cały głos, ani to, że ktoś ją usłyszy. Już i tak nie mogła być niżej w hierarchii wartości wszystkich tych wymizdrzonych, super bogatych panienek z West High. Z resztą miała to gdzieś. - To wszystko twoja wina! Zniszczyłeś mi życie, a teraz jeszcze prosisz o wybaczenie?! Nigdy ci nie wybaczę! Nigdy! Nigdy! Nigdy! 

- Selena. - Powiedział spokojnie, łapiąc ją za nadgarstki aby nie zrobiła sobie krzywdy. Widział czarne stróżki spływające po jej policzkach i czuł się cholernie winny. Chociaż nie zrobił niczego złego. Naprawdę chciał dobrze. Bynajmniej nie miał w tym jakichś dodatkowych celów. -  Proszę cię, uspokój się chociaż na chwilę. - Mimo jej wyraźnych protestów przyciągnął ją do siebie i po prostu przytulił, chcąc opanować napad złości, tak jak robił to jeszcze wtedy, kiedy byli razem. - Jesteś dla mnie najważniejsza. - Wyszeptał i złapał jej twarz w swoje dłonie, ale mu się wyrwała.

 - Nie kłam! Ciągle to robisz! Dla ciebie samego tylko ty jesteś ważny! - Wyszlochała, dalej starając się wyswobodzić z jego objęć i uciec od niego najdalej jak to tylko możliwe. Nie chciała po raz kolejny przechodzić tego samego. W końcu obiecała sobie, że będzie silna. I tego zamierzała trzymać się ostatkami sił. 

- Jak mam ci udowodnić, że tak nie jest?

- Nic nie musisz udowadniać. - Odpowiedziała z goryczą, wbijając mu łokieć w żebra. Mimo to nawet na trochę nie poluzował żelaznego uścisku. 

- Ale... 

- Nie ma żadnego "ale"! Dla mnie jesteś zupełnym zerem i nie istniejesz już! Rozumiesz?! Nie istniejesz! - Wykrzyczała roztrzęsionym głosem!. Jednak nawet to go nie zniechęciło. 

- Kocham cię do jasnej cholery! - Wykrzyczał tak głośno, że chyba wszyscy w całym miasteczku. Ale ona miała to gdzieś. Udało jej się wyrwać z jego objęć i uciekała teraz szybko, zbyt zdenerwowana, żeby płakać. Biegła przed siebie, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Była jak w amoku.

- Selena! - Ruszył za nią w pościg. Nie mógł jej tak zostawić, bo cholernie się o nią bał. - Selena zaczekaj! - Nie zatrzymała się. Mógł się tego spodziewać. Zawsze robiła mu na złość.

Był tak nią przejęty, że nie zauważył samochodu nadjeżdżającego z naprzeciwka. - Selena! - To wszystko trwało krótką chwilę. Poczuł, jak leci w powietrzu, coś nim podrzuciło, a później upadł na ziemię. Nie zorientował się, co się stało. Chciał się podnieść i biec dalej. Za Seleną. Bo teraz na pewno by ją złapał. Teraz na pewno by mu wybaczyła. Nie wiedział czemu zebrał się przy nim tłum ludzi. Nie wiedział czemu ktoś krzyczał. Wcześniej krzyczała Selena, ale ona była już daleko. I tak ją dogoni. Teraz na pewno. I już mu nie ucieknie. Czuł to. A później zamknął oczy i nie czuł już nic. 

I nagle zrobiło się ciemno. 

*
 
Joe wyszedł z teatru zły na siebie i na cały świat. W ogóle dzisiejszy dzień był beznadziejny. Najpierw profesorka od chemii po raz kolejny zagroziła mu zostawieniem na kolejny rok w ostatniej klasie, później ojciec zdenerwował go swoją pieprzoną gadaniną, a czarę goryczy przelała próba. Bo już dawno nie było takiej porażki. W końcu swoje kwestie znał na pamięć. Każdą linijkę tekstu opanował do perfekcji, powtarzając niezliczoną ilość razy. Jednak dzisiaj język plątał mu się niemiłosiernie. I nie tylko jemu. Co z resztą nie uszło uwadze Kevina, który przez całe popołudnie patrzył na nich podejrzliwie. Doskonale znał tą minę. Oznaczała ona mniej więcej tyle, że przez najbliższe kilka dni nie będzie miał spokoju. Dlatego też zaraz po skończonej próbie zwiał z teatru zanim Kev zdążył się zorientować. Tak było zdecydowanie szybciej. I bezpieczniej. 

- Demi zaczekaj! - Wykrzyczał najgłośniej jak tylko potrafił, biegnąc w jej kierunku. Była już prawie u wejścia do parku, w którym z resztą bardzo często ją widywał. Jak zwykle przed nim uciekała. I tak bez przerwy już od prawie tygodnia, a dokładniej od pamiętnej imprezy. 

- Cześć. - Wyszeptała półgłosem, kiedy w końcu znalazł się w jej pobliżu. Nie odważyła się nawet spojrzeć w jego kierunku. Nic nowego. 

I zapanowała między nimi okropnie męcząca cisza. Szli nieśpiesznie główną aleją w dosyć bliskiej odległości. Jedynymi odgłosami słyszalnymi w najbliższym otoczeniu, był plusk wody w  jeziorku nieopodal nich. Joe bez przerwy przyglądał się Demi. Wyglądała tak ładnie bez makijażu i w luźnej bluzie, która sprawiała, że zdawała się być jeszcze drobniejsza niż w rzeczywistości. Miał ogromną ochotę złapać ją za rękę, ale resztkami sił powstrzymywał się, bo zapewne by ją spłoszył. 

- Moglibyśmy przez chwilę porozmawiać? - Zaproponował, decydując się na przerwanie milczenia. Chciał wreszcie wszystko wyjaśnić. Bo sam zaczynał gubić się w tym wszystkim.

- W porządku.

- Na pewno? - Jakoś nie przekonała go, odpowiadając prawie niesłyszalnie. A on nie chciał czynić niczego wbrew jej woli. Wiedział, że to zdecydowanie by mu nie pomogło. Wręcz przeciwnie. Dlatego też wytrwale czekał na jej odpowiedź.

- Tak. 

- Czy ja zrobiłem coś nie tak? - Zdecydowanie zaczął temat, nie obijając w bawełnę. Naprawdę zaczynała męczyć go ta sytuacja. W końcu przez pewien czas zaczynała traktować go normalnie, wydawało mu się nawet, że go polubiła. Z wzajemnością. A kiedy zdecydował się pójść o krok dalej, to ona wycofała się całkowicie. - Bo jeżeli tak, to przepraszam, powiedz tylko gdzie popełniłem błąd.

- Nie zrobiłeś nic złego. - Odpowiedziała po chwili z ogromnym wahaniem w głosie, wciskając zmarznięte dłonie do kieszeni. Sama nie wiedziała co o tym myśleć. Czuła się tak przyjemnie, kiedy tamtej nocy całował ją czule tuż pod drzwiami jej pokoju. Ale zdawała sobie sprawę, że Joe jest dla niej nieosiągalny. 

- Więc dlaczego mnie unikasz? - To pytanie zawisło w powietrzu, jednak przez długi czas nie doczekało się odpowiedzi ze strony mocno speszonej dziewczyny.

- Przecież wiesz, że ostatnio jestem bardzo… 

- Tak wiem, jesteś okropnie zajęta. - Powiedział z lekkim zniecierpliwieniem, widząc jak pląta się w zeznaniach. Przecież wiedział, że kłamie, no ale nie mógł zmusić jej by mówiła prawdę. Jednak chciał doprowadzić to do końca. To już dawno powinno zostać wyjaśnione i o tym wiedział doskonale. Jednak w ich przypadku nic nigdy nie było proste. - Odpowiedz mi, ale szczerze, czy ma to związek z naszym ostatnim pocałunkiem? 

- Joe… bo to wszystko… ja -  Zaczęła jąkać się niemiłosiernie z każdą kolejną sekundą pogrążając się jeszcze bardziej. Była żałosna. A w dodatku teraz wyszła na kompletną idiotkę. Miała ochotę rozpłakać się i uciec jak najdalej, ale zamiast tego stała jak sparaliżowana. - To nie tak… 

- A więc wytłumacz mi, jak. - Złapał za jej podbródek i zmusił by na niego spojrzała. Z trudem, ale jednak osiągnął to, co zamierzał. Tak bardzo stęsknił się za jej ciemnymi głębokimi tęczówkami, które obecnie wpatrywały się w niego z niemal przerażeniem. -  Naprawdę ci się nie podobało? 

W odpowiedzi wyrwała mu się i po raz kolejny zaczęła podziwiać kamienną powierzchnię pod jej stopami. Milczała. Chociaż starała się to dokładnie ukryć, widział jak jej policzki przybrały kolor szkarłatu. Już znał odpowiedź. Nie mogła być inna. Ale chciał usłyszeć to z jej ust. Chyba nie wymagał niemożliwego. Patrząc na jej zachowanie jednak zaczął mieć  poważne wątpliwości.

- Bardzo mi się podobało… - odpowiedziała prawie niedosłyszalnie. Ale wiedziała też, że to niczego nie zmieni. Bo ona była beznadziejna, a on mógł mieć każdą dziewczynę w tej szkole. - I ty też… - czuła jak łzy gromadzą się pod jej powiekami i rzuciła się do ucieczki. 

Potykała się i raz prawie upadła, mimo to nie przestała. Biegła przed siebie nie zważając na Joe wykrzykującego ciągle jej imię. Miała tylko nadzieję, że nie będzie jej gonił. Łzy spływające po jej policzkach zostawiały po sobie słone, palące smugi, a ona niewiele widziała jednak nie zatrzymała się nawet na chwilę. Chciała być jak najdalej od niego, bo nie lubiła litości. Tym bardziej z Jego strony. A zapewne właśnie tak by  ją potraktował. Bo zasługiwał na kogoś lepszego, ładniejszego. Takiego jak Ashley, z którą był przecież tak długo. Zupełnie innego niż ona. 

- Dems, przestań proszę. - Złapał ją za rękę, bez problemu doganiając. Dokładnie usłyszał każde jej słowo i był szczęśliwy. Ale ona znów zaczęła uciekać, a na to nie miał zamiaru jej tym razem pozwolić. 

- Nie! - Odpowiedziała zaskakująco stanowczo i chciała mu się wyrwać, niestety był od niej silniejszy.

- Dlaczego ty zawsze musisz mi  uciekać? - Powiedział spokojnym głosem, po czym przyciągnął ją do siebie i przytulił, aby nie zrobiła sobie krzywdy. 

- Bo…

- Tak? - Bardzo chciał usłyszeć to z jej ust.

Zapewne w końcu powiedziałaby to, na czym tak bardzo mu zależało. Naprawdę bardzo chciał to usłyszeć. Szkoda tylko, że nawet w takim momencie ktoś musiał im przerwać. Z oddali usłyszeli Kevina wołającego imię Joe’go najgłośniej jak tylko to było możliwe. Odsunęli się od siebie i spojrzeli w kierunku, skąd dochodził jego głos. Biegł. Ile sił w nogach zbliżał się ku nim, z wyraźnie wymalowanym przerażeniem na twarzy. To zdecydowanie nie zapowiadało niczego dobrego.

- Co się stało? - Spytał Joe wyraźnie podenerwowany. Bo jego starszy brat nigdy nie zachowywał się tak bez przyczyny.

- Musimy szybko jechać do szpitala. Nick miał wypadek! - Wychrypiał najgłośniej jak tylko mógł, kiedy wreszcie odzyskał głos. Wyprostował się i spojrzał w kierunku Joe. Przez chwilę jeszcze mierzyli się wzrokiem, ale kiedy do jego młodszego brata dotarł sens wypowiedzianych kilkanaście sekund wcześniej słów, obaj kierowali się w stronę parkingu nieopodal głównej bramy szkolnej. 

Bo często najmniej prawdopodobne rzeczy mogą wywrócić życie do góry nogami.

8 komentarzy:

  1. OMG Ile akcji , ile dramatów , ile tego wszystkiego ! OMG . Nie wiem czy wszystko dobrze ogarnęłam , bo mój mózg nie działa dzisiaj zbyt dobrze xD . Rozdział jest po prostu niesamowity ! Nick miał wypadek ;__; Mam nadzieję , że nic mu nie będzie :( . Ale między Joe i Demi jest fajnie , chyba : D To mi się podoba : D Szkoda , tylko , że Kev im przerwał , bo jestem ciekawa co by było dalej . Nie mam pojęcia co jeszcze powiedzieć o tym rozdziale , bo nie ma słów , żeby opisać , jak bardzo on jest genialny więc już skończę ten nudny komentarz . Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału *_*
    Pozdrawiam :D
    LonKaaa

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG OMG OMG rozdział cudooooooo czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale namieszałaś! Rozdział jest GENIALNY :) Mam nadzieję że Nickowi nic poważnego się nie stało... Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział cudowny mam nadzieje że Selena wybaczy Nickowi a Demi z Joe sobie wszytstko wyjaśnią z niecierpliwością czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo mi się podobał bardzo dramatyczny :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedny Nick, ale mam nadzieję,że go nie zabjesz! Tego nam chyba nie zrobisz? :> A co do Demi i Joe to cieszę się, że w końcu wyznała ona swoje uczucie do niego :) Może w końcu coś z tego będzie, niecierpliwie czekam na NN :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję, że ten dramat (czyt. wypadek Nicka) pomoże całej czwórce. Selena wybaczy Nickowi i wreszcie mu wszystko wybaczy, a Demi przestanie bać się wreszcie Joe i "otworzy" się na ten związek. Mam nadzieję, że tak będzie prędzej czy później, ale lepiej prędzej. A Nickowi nic poważnego się nie stanie. Czekam na nn. Pozdrawiam M&M

    OdpowiedzUsuń
  8. uuuu.... dlaczego one obie muszą zawsze uciekać? są bardzo podobne do siebie. Ale co z Nickiem?! Musi żyć !
    Coś mi się wydaje, że pomału chcecie zbliżać się do końca ;/
    [wedding--bells.blogspot.com] @musia91

    OdpowiedzUsuń