sobota, 18 maja 2013

25. "Za wszystko. Za to, że jesteś."



Hej... - Joe otworzył oczy i spojrzał na Demi. Kiedy w nocy przebudził się i zobaczył ją śpiącą w jego łóżku, myślał, że śni. Nawet to, że przykrywał ją kołdrą i całował w czoło, wydawało mu się marzeniem sennym. Jednak nie był to sen, ona leżała obok niego, uśmiechając się nieśmiało i kurczowo ściskając kołdrę, pomimo że była całkowicie ubrana. No cóż, w jego snach najczęściej wyglądało to inaczej...
- Cześć... - Czuła się strasznie niezręcznie, gdy tak na nią patrzył. Nie miała zamiaru tu spać, ale była tak zmęczona, że zasnęła bez uprzedniego pomyślenia, gdzie się znajduje. I zauważyła też, że po raz pierwszy od bardzo dawna nie miała koszmarów. Obudziła się wypoczęta i spokojna. I zażenowana też.
- Jak ci się spało? - Zapytał, opierając się na łokciu. Odgarnął jej włosy z policzka i pocałował lekko w usta.
- Dobrze... naprawdę, ale muszę już iść...
Wstała szybko, a on za nią. Przyciągnął ją blisko siebie i przytulił, wdychając zapach jej włosów.
- Joe... - Wymruczała cicho, starając się być stanowcza, ale przy nim nigdy nie wychodziło jej to za dobrze.
- Słucham? - Udał, że nie wie o co jej chodzi i znów ją pocałował. Tym razem, jednak dłużej, przeciągając chwilę aż oderwą się ponownie od siebie.
- Wiesz, że muszę już iść... - Oderwała się od niego, co, jak zauważyła, przyjął z żalem.
- Jeszcze chwila. - Spojrzała na niego z powątpiewaniem. - Naprawdę, obiecuję ci, że cię odprowadzę do pokoju.

*

Dotrzymał danego słowa i pół godziny później szli już korytarzami West High, trzymając się za ręce. Mijało ich kilka osób i każda dziwiła się tym widokiem. W tych momentach Demi próbowała mu się wyrwać, ale wtedy przytulał ją mocniej. Chciał wszystkim pokazać, jak bardzo jest szczęśliwy. Nie obchodziły go szepty za plecami, plotki, które teraz pewnie się zaczną, liczyła się tylko Demi. Jego Demi. Jego śliczna, drobniutka Demi, która teraz szła ramię w ramię z nim, zamyślona, tak jak zawsze. Uwielbiał, kochał ją i szalał za nią, jak za żadną inną dziewczyną wcześniej.
Doszli w końcu pod drzwi jej pokoju i zanim puścił ją do środka, złożył na jej ustach namiętny pocałunek, od którego im obojgu zakręciło się w głowach.
Czekał na nią, gdy  Selena wyszła z sypialni. Wyglądała koszmarnie, rozczochrana, niewyspana i zapłakana. Swoją drogą nie spodziewał się po niej takiej reakcji. Podobno nienawidziła Nicka, a przeżywała jego wypadek najmocniej ze wszystkich. Zawsze była pokręcona.
- Hej... - Przywitał się z nią, kiedy obdarzyła go jednym z tych swoich chłodnych spojrzeń, w którym było teraz więcej bólu niż lodu.
- Cześć, wróciłam do szkoły tylko na chwilę, żeby się przebrać. - Potrzebowała mu się wytłumaczyć, bo czuła się strasznie winna, że opuściła szpital i zostawiła Nicka na pastwę jego okropnych rodziców. Bo tylko ona wiedziała, czego potrzebował najbardziej. Nie histeryzującej matki i ojca próbującego wsadzić do więzienia wszystkich dookoła.
- W porządku. - Nie za bardzo wiedział, co jeszcze ma jej powiedzieć. - Też wybieramy się z Demi do szpitala. Może pójdziesz z nami?
- Nie, nie ja już idę. - Nie chciała patrzeć, jak się migdalą i szczerze mówiąc, wolała być sama. - Na razie!
Nie zdążył jej odpowiedzieć, bo zniknęła za rogiem korytarza.

*

Nareszcie dotarli do szpitala, gdzie oczywiście wszyscy już byli.
- Joe, twoja mama ma rację, nie powinno mnie tu być... - Ostatnio pani Jonas powiedziała jej, że nie ma tu czego szukać, bo nie jest nikim z rodziny. I miała rację. Demi nawet nie znała Nicka za dobrze. Przychodziła tu ze względu na Joe'go,  by podtrzymać go na duchu.
- Powinnaś i nie myśl o tym, co ci powiedziała, a jak zrobi to jeszcze raz, to się tym zajmę. - Objął ją ramieniem i uśmiechnął się do niej pocieszająco. - No już, Demi, nie przejmuj się moją matką.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale, jesteśmy tu razem i koniec tematu.
Wypowiedział to takim tonem, że skapitulowała. Podeszli do Kevina i Seleny, która teraz przypominała już żywą śmierć. Denise Jonas spojrzała i na nią i na Demi z pogardą w oczach. Czarnowłosa nie zareagowała i nic sobie z tego nie zrobiła. Demi natomiast schowała się za Joe, a on mocniej ścisnął jej dłoń. Nie mogła nic na to poradzić, ale ta kobieta przerażała ją. Było w niej coś strasznego.
Podszedł do nich lekarz, Demi zauważyła, że Selena wstrzymała oddech, a Joe zbladł.
- Chciałem państwa poinformować, że pacjent się obudził i możecie do niego na chwilę wejść.
Selena oparła się o Kevina i wypuściła ze świstem powietrze. Jednak to reakcja Joe'go była najbardziej zaskakująca. Złapał jej twarz w swoje dłonie i pocałował tak namiętnie, jak jeszcze nigdy. Nie zważając na to, gdzie się znajdują, wplątała palce w jego włosy i oddawała każdy pocałunek z ogromną siłą. Wirowało jej w głowie, a w brzuchu tańczyło stado motyli. Gdy wreszcie się od siebie oderwali, oboje mieli problem, by zaczerpnąć oddech. Joe uśmiechał się triumfalnie. Nie była pewna czy to dlatego, że Nick się już obudził czy z powodu tego, co się przed chwilą stało, za to widziała po minach jego rodziców, a szczególnie matki, że nie pochwalają takiego zachowania. Znów chciała się gdzieś schować, ale Joe przytulił ją mocno i jeszcze raz pocałował.
- Dziękuję. - Wyszeptał jej do ucha, bo to właśnie ona była przy nim przez cały ten trudny czas, gdy nie było wiadomo, co będzie dalej z jego młodszym bratem. Pocieszała, wspierała, milczała, gdy tego potrzebował, po prostu była.
- Ale za co? - Spytała zaskoczona, czując na sobie mordercze spojrzenie pani Jonas. Jednak tym razem ją zignorowała.
- Za wszystko. Za to, że jesteś. - Ponownie ją pocałował. - No a teraz chodźmy już. - Splótł ich palce razem
Wszyscy weszli do sali, w której leżał Nick. Pani Jonas podbiegła do niego cała we łzach i zaczęła go ściskać, czym, jak zauważyła Demi, wprawiła go w zakłopotanie. Pan Jonas stał natomiast z surową miną, od czasu do czasu, komentując przestarzały sprzęt szpitalny. Kevin nie umiał ukryć ulgi i radości, jaka go ogarnęła, Selena próbowała udać, że jej tu nie ma i usiadła na krześle pod ścianą, ale widać było wyraźnie, że się cieszy, bo zniknął grymas z jej twarzy. A Joe najzwyczajniej w świecie całował jej włosy. Chciała się nawet od niego, odsunąć, bo nie ona była tu najważniejsza, ale skutecznie jej to uniemożliwiał.

*

Nicky z trudem poprawił się na niewygodnym szpitalnym łóżku, w duchu przeklinając własną głupotę. Bo właściwie nie wiedział, dlaczego zachciało mu się zabawiać w swojego starszego brata i urządzać sceny rodem z dramatów Szekspira na samym środku ruchliwej ulicy Hinnersville. W takich momentach jak ten właśnie, nikt nie musiał wyzywać go od idiotów - głównie dlatego, że doskonale o tym wiedział. Jednak nawet połamane żebra, złamana noga i poobijana głowa nie były tak irytujące, jak to, co działo się wokół niego. Ledwo zdążył się obudzić, a wszyscy zachowywali się jak chorzy psychicznie. Rodzicie bez przerwy koczowali przy jego łóżku, ciągle pytając czy wszystko w porządku, Selena siedziała w jak najdalszym kącie sali, nie odzywając się nawet słowem, a Joe -  no cóż, zajęty był bardziej Demi niż jego stanem zdrowia. Ten fakt był co najmniej zadziwiający, bo o ile pamiętał, to nie tak dawno Lovato uciekała od niego jak najdalej się dało. Na tę chwilę jednak bardzo mu to odpowiadało, choć czuł się trochę dziwnie widząc, jak wiele go ominęło.
- Nie, mamo, nie chce mi się pić. - Odpowiedział lekko poirytowany. Naprawdę chciał chociaż chwili świętego spokoju, aby móc wreszcie porozmawiać z Seleną. Jednak nie było to takie proste. Najpierw musiał pozbyć się całej tej gromady ze swojej sali, a to zdecydowanie nie było najprostszym zadaniem.
- Na pewno? - Tym razem ojciec postanowił ciągnąć temat, zaczęty przez rodzicielkę.
- Tak.
- A może chcesz coś do zjedzenia, bo wyglądasz bardzo blado. -  Jego matka z prawdziwie zatroskaną miną pochylała się właśnie nad jego łóżkiem i poprawiała poduszkę, a on miał ochotę się zastrzelić. Nie był małym dzieckiem, ale nie chciał też sprawić jej przykrości, dlatego nie skomentował tego. - Na ulicy za rogiem widziałam cukiernię, na pewno mają coś dobrego.
- Mamo...
- To już nie mogę się tobą zaopiekować? -  Spojrzała na niego z czystym zawodem, dokładnie takim, jakim zawsze wywoływała u niego wyrzuty sumienia. Pięknie.
- Jestem już dużym chłopcem i potrafię o siebie zadbać. -  Starał się, by zabrzmiało to jak najbardziej delikatnie, jednak sądząc po minie matki, nie udało mu się to zbytnio. - To naprawdę dobry szpital i jestem pewien, że nie zagłodzą mnie tutaj na śmierć.
- Ale...
- Naprawdę mamo, poradzę sobie. -  Przerwał jej w pół zdania i postanowił sam poprawić się na łóżku, czego skutkiem był jedynie grymas bólu wywołany przez połamane żebra. Tego nie przewidział.
- Nicholas, przecież wiesz, że matka chce twojego dobra, a w twoim stanie ktoś musi się tobą zająć. - Tym razem swoje mądrości zaczął prawić ojciec. Nienawidził tego protekcjonalnego tonu z całego serca. Jak zwykle interesował się nim tylko wtedy, kiedy miał na to ochotę. Pieprzony tatuś.
Z trudem trzyał język za zębami, wiedząc, że jeżeli odezwie się choćby półsłowem, to po raz kolejny rozpocznie kłótnię z ojcem, a dzisiaj nie miał na to najmniejszej ochoty. Nawet jeżeli miał mu sporo niemiłych rzeczy do powiedzenia, to zdecydowanie nie było to najlepsze miejsce na pranie rodzinnych brudów. Po za tym nie chciał robić przykrości matce. Z niemą prośbą spojrzał na Kevina, aby ten uratował coraz bardziej ciężką atmosferę. W  tym momencie nic więcej jednak mu nie pozostało. Ale tak naprawdę jedyną osobą, która  teraz go interesowała, była ta blada, drobna brunetka siedząca najdalej tego zamieszania.
- Mamo, tato, młody ma rację. Przecież nic mu się nie stanie, jeśli pojedziecie do nas i chociaż trochę odpoczniecie. - Podszedł do matki, po czym objął ją ramieniem. Widział jak bardzo Nick chciał  porozmawiać z Seleną.
- Ale przecież dopiero się obudził, nie powinien teraz siedzieć sam...
- Na pewno nie będzie sam. Joe z nim zostanie. - Szybko wymyślił na poczekaniu, nie wspominając nawet imienia Seleny, ani Dems, bo wtedy nie ruszyłaby się stąd nawet na krok.
- Nie po to przejechaliśmy pół kraju, żeby teraz tak po prostu sobie iść.
- Tato, przecież wrócimy tutaj później, kiedy już coś zjecie i trochę odpoczniecie. - Widział, że ojcu jest to całkowicie obojętne, natomiast matka nie wyglądała na zbytnio przekonaną, dlatego był zmsuzony użyć najsolidniejszego argumentu. - Z resztą Dani naprawdę chciała się z wami zobaczyć.
- No nie wiem...
- Mamo, przecież wiesz, że kobietom w ciąży się nie odmawia. - Uśmiechnął się widząc, iż osiągnął zamierzony cel.
Chwilę później matka ubrana w swój odświętny płaszcz z nienormalną wręcz czułością żegnała rozradowanego obrotem spraw Nicholasa, natomiast ojciec stał niewzruszony w progu sali, czekając na koniec tego przedstawienia. Kevin również z niecierpliwością przyglądał się z boku całej sytuacji. Nie umknął mu również fakt, że jeszcze zanim wyszli, Denise zmierzyła Selenę i Demi nieprzyjemnym spojrzeniem, po raz kolejny dzisiejszego dnia. Swoją drogą nie rozumiał, dlaczego tak bardzo nie lubiła dziewczyn. O ile Selena była dość specyficzna i trudna do polubienia, to w końcu Demi naprawdę była fantastyczną dziewczyną. Ale nie zamierzał teraz zaczynać tematu. Pięć minut nadszarpniętej cierpliwości później jakimś cudem udało mu się wyprowadzić matkę z pomieszczenia, w którym zostali jedynie Nick, Selena, Demi i Joe.
Starszy z Jonasów nie był idiotą i doskonale wiedział, czemu jego kochany braciszek nie chciał, żeby rodzice siedzieli przy nim. Tym powodem była Selena. Wpatrywał się w nią takim wzrokiem, jakby nikt inny nie istniał. Ona z resztą też nie pozostawała mu dłużna, choć ukrywała to o wiele lepiej od niego. Spojrzał więc na Demi. Ona też to widziała i rozumiała.
- Idziemy się przejść... - Zaczął po chwili, łapiąc Demi za rękę i zauważając, że Nick odetchnął z ulgą. Zaśmiał się pod nosem. - Na razie!
Nick podziękował w duchu swojemu bratu. To o czym marzył, odkąd cała rodzina weszła do sali, w kórej leżał, wreszcie się spełniło. Zostali sami. Próbował się podciągnąć, by usiąść, ale znów syknął z bólu. Chciał zawyć, ale to by chyba nie świadczyło o nim dobrze.
Chociaż prawie umierał, to miało to też pozytywny skutek. Selena zbliżyła się do niego.
- Źle się czujesz? - Spytała, bardzo się o niego martwiąc. Nie chciała, by coś mu się stało jeszcze, by cierpiał. - Mam zawołać lekarza?
- Nie, nic mi nie jest. - Skłamał, udając twardszego niż był w rzeczywistości. - Selena, przepraszam... Wiem, że mnie nienawidzisz i uważasz za skończonego dupka, ale musisz mnie teraz wysłuchać, proszę cię... Zraniłem cię, ale zmieniłem się i...
- Nie nienawidzę cię. - Przerwała mu, po raz pierwszy od bardzo dawna, patrząc w oczy. Te ciepłe, brązowe źrenice, które tak uwielbiała i za którymi tak tęskniła. - Złość na ciebie już dawno mi przeszła, ale sama przed sobą nie chciałam się do tego przyznać. Znasz mnie, jestem uparta... - Pogładziła dłonią pościel na jego łóżku. - A gdy zobaczyłam cię z tą czerwonowłosą wiedźmą, myślałam, że umrę i byłam wściekła, że tak szybko się pocieszyłeś...
- Jennifer, ona nic dla mnie nie znaczyła. - Bo tak było. Miała posłużyć za plaster na ranę. Bardzo nieudany plaster z resztą, przez kóry mógł zostać nastoletnim ojcem, do czego na szczęście nie doszło. - Nie to, co ty, ale gdy widziałem, jak spotykasz się z z tym idiotą Dylanem, jak odprowadza cię do pokoju, jak łazi za tobą... Miałem ochotę go rozwalić, bo wiedziałem, że cię skrzywdzi. I nie pomyliłem się, bo zrobiłby to, gdybym wtedy was nie znalazł.
- Powinnam była ci za to podziękować, ale wolałam unieść się dumą i przywalić ci w twarz, bo nie chciałam być ci nic winna.
- Nie musisz mi za nic dziękować, nie dlatego to zrobiłem. Po prostu nie zniósłbym, gdyby coś ci się stało.
- Ja też nie zniosłabym gdyby coś ci się stało, a najgorsze jest, że uświadomiłam sobie to dopiero teraz, gdy trafiłeś do szpitala. Pomyślałam sobie, że bez ciebie... że nie przeżyję, gdy ty... - Rozpłakała się, chociaż unikała tego przez ostatnich kilka miesięcy, zwłaszcza przy nim, ale nie mogła już dłużej ukrywać swoich prawdziwych uczuć.
- Ciii, nie płacz już, bo nic mi przecież nie jest. - Jej łzy to było coś czego nie chciał oglądać najbardziej. Cieszył się, że martwiła się o niego, ale znów przez niego płakała. - No, proszę cię, nie długo stąd przecież wyjdę. - Pogłaskał ją po dłoni, by się uspokoiła. Najchętniej wziąłby ją teraz w ramiona i nigdy nie wypuszczał.
- Obiecujesz? - Spytała, zachowując się jak mała dziewczynka, ale musiała usłyszeć to od niego, że wszystko będzie dobrze i opuści wreszcie ten cholerny szpital, w pełni sił.
- Tak, ale teraz chyba powinnaś wrócić do szkoły, odpocząć i przespać się. - Nie chciał się z nią rozstawać, ale ledwo stała na nogach i była tak strasznie blada i jeszcze chudsza niż wcześniej, prawie topiła się w za dużej bluzie.
- Nie ma mowy i nawet mnie o to nie proś. - Odparła mu stanowczo. Co z tego, że się obudził, jak i tak nie miała zaufania do kogokolwiek innego niż siebie samej, że najlepiej się nim zajmie, bo najlepiej ze wszystkich go zna.
- To... połóż się obok mnie. - Nie był pewien czy dobrze robi, proponując jej to, dopiero, gdy zakopali topór wojenny, a sytuacja między nimi nie była tak do końca jasna, ale tak bardzo chciał mieć ją przy sobie, że musiał to powiedzieć.
Ku jego zaskoczeniu nie odpowiedziała nic, tylko zrobiła to, o co poprosił. Oparła głowę na jego ramieniu, a on w duchu zaklął z bólu, a jednocześnie miał ochotę skoczyć pod sam sufit ze szczęścia, które go rozpierało. Zamiast tego, poszedł w jej ślady i też zamknął oczy. Żadne znieczulenie nie było mu teraz potrzebne.

6 komentarzy:

  1. Awwwwwww <3 Jaki cudny rozdział *_* Taki słodki i wgl jdhksajhfkjlsdhg. Super że z Nickiem wszystko ok i , że się pogodził z Sel , a co do Jemi ^ ^ to ajkfdhskfjlhsdjklghagjkh te momenty z nimi to czytałam z takim wyszczerzem na twarzy , że aż moja mama się mnie zapytała do kogo ja sie tak szczerzę xd. Świetny rozdział , na serio < 3 Już się nie mogę doczekać nn :D

    OdpowiedzUsuń
  2. To oni są razem czy nieee? ;o Tyle się całują, zachowują sie jak para, a Ty nawet nie raczyłaś dać odpowiedzi na to pytanie! No Moniśkaaa jak tak można! ;c Wgl to Cię kocham, wiesz? Nick pogodził się z Seleną <3 Zaczyna być słodkooo *-*
    Ta ich matka jest dziwnaaa, a ojciec to skurwiel! -,-' Jak oni mogą ich tak traktować!? ;c To zułeee! ;p Pisz szybciutko kolejny rozdzialik! <3
    Selcia<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww! Boski rozdział ;) Nie ogarniam ich rodziców... Cieszę się że Nick i Sel się pogodzili a Joe niech poprosi Demi o chodzenia czy coś! Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny ten rozdział, taki milutki i optymistyczny, a tego w sumie potrzebujemy. Cieszę się, że Nick się obudził i że Selena zrozumiała wreszcie co czuje do Nicka. Co do Jemi, to czemu ich tak mało. Mnie ciągle jest ich mało. Czy ta sielanka zwiastuje koniec historii, czy będą dalej inne wątki z nimi? Tylko nie wolno popsuć ich relacji (ani jednych, ani drugich)!!!! Ma być tak milutko, proszę. Żartuję, ale lubię fajne historie z fajnym zakończeniem. Oczywiście nie namawiam na koniec bloga, tylko na nowe pomysły. Czekam na nn. Pozdrawiam M&M

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny a ten ich ojciec jest do dupy ;O a ich matka grr...

    ale nick jest z sEl i
    dEm z Joe :) :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział fajnie że tak potoczyła się akcja i mam nadzieję że mama chłopaków polubi Demi i Selene

    OdpowiedzUsuń